Maja Lidia Kossakowska Takeshi. Cień Śmierci, stron 460, Wydawnictwo Fabryka Słów, 2014 |
Rzecz dzieje się w futurystycznej krainie Wakuni, przypominającej
feudalną Japonię. Główny bohater, wędrowny malarz Takeshi, wędruje po kraju w
poszukiwaniu pracy. Skrywa jednak mroczną przeszłość, która nie daje o sobie
zapomnieć. Niegdyś był zaprawionym w boju szermierzem, adeptem Zakonu Czarnej
Wody. Próbuje zapomnieć o dawnych czasach, jednak gdy pewna nastolatka wpada w
opresję, na nowo budzi się w nim dusza wojownika. Mroczna przeszłość Cienia
Śmierci przypomina o sobie, a gdy dodać do tego polityczne spory klanów, w
które niechcący wplącze się protagonista, oraz psychopatkę Mariko, malownicze
pojedynki samurajów i krew lejącą się z kart książki strumieniami, otrzymamy…
no właśnie, co?
Ano kawał dobrej literatury. I to bardzo dobrej.
Takeshi. Cień Śmierci to
zupełnie nowy rozdział w twórczości Mai Lidii Kossakowskiej.
Po czerpaniu ze świata aniołów i demonów oraz sfery sacrum i profanum tym razem
autorka wprowadza czytelników w zupełnie inne klimaty. Tworzy świat inspirowany
czasami feudalnej Japonii, w którym tradycja i wiara w starożytne bóstwa nie
wyklucza nowych technologii. Mamy tu futurystyczne biostwory, hologramy i inne
mechaniczne rozwiązania technologiczne, a obok nich: demony, feudalnych panów daimio, walecznych samurajów, kitsune i diabły oni, szogunów, organizacje (a właściwie zakony) szkolące
wojowników, medyków i szpiegów – istny cyberpunk w azjatyckim wydaniu. Wiedza
pisarki o kulturze Dalekiego Wschodu, a zwłaszcza na temat Kraju Kwitnącej
Wiśni, jest naprawdę imponująca. Świat przestawiony w utworze jest bardzo
dopracowany, stworzony z niezwykłą dbałością o szczegóły. W powieści widać
również inspiracje wschodnim kinem akcji. Sceny walk są opisane bardzo
malowniczo, pełno tu krwi i odcinanych kończyn. Nie brakuje także absurdalnego humoru
i nieszablonowych postaci. Nic nie jest czarne albo białe, dominuje szarość i
niejednoznaczność. Sieć intryg ze strony na stronę plącze się coraz bardziej,
atmosfera zagęszcza się z minuty na minutę, by na końcu książki niespodziewanie
się urwać – ot, taki cios dla czytelnika. Także język powieści zasługuje na uwagę.
Widać w nim solidny warsztat pisarski Kossakowskiej; patetyczne i brutalne opisy
walk na miecze mieszają się z prostackim językiem, poetyzmem i wulgaryzmami.
Podsumowując, Takeshi. Cień Śmierci
to książka, która powinna być filmem (sama autorka pisze, iż jest to film,
który zawsze chciała napisać). Ostra jak cięcie miecza, krwawa jak kadr z Kill Billa, na wskroś przesiąknięta
Japonią i pełna akcji. Polecam fanom fantastyki, kultury Dalekiego Wschodu oraz
cyberpunku – to wszystko można znaleźć w powieści pierwszej damy polskiej fantastyki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz