Azjatyckie kino grozy ma spore grono fanów na całym świecie – straszy,
czaruje i zaskakuje kolejne pokolenia widzów. Przenika do naszej popkultury
niekiedy za sprawą amerykańskich adaptacji dalekowschodnich horrorów czy
thrillerów, a obecne w większości z nich charakterystyczne postaci
długowłosych, kobiecych demonów na stałe zakorzeniły się w naszej świadomości. Ludowe
wierzenia w bóstwa i demony są silną podstawą azjatyckiej kinematografii z
dreszczykiem, czego przykładem może być najnowszy film Na Hong-jina, czyli prezentowany
na tegorocznym festiwalu w Cannes Lament.
kadr z filmu "Lament [The Wailing]", reż. Na Hong-jin |
Rzecz dzieje się gdzieś na koreańskiej prowincji. W cichym i malowniczym
miasteczku ukrytym pomiędzy lasami dochodzi do serii tajemniczych i brutalnych
zgonów, być może morderstw, a wkrótce część mieszkańców zaczyna zdradzać objawy
dziwnej, prowadzącej do szaleństwa choroby. Fajtłapowaty i ospały policjant prowadzący
dochodzenie, którego służba do tej pory sprowadzała się do wysiadywania z kolegą
na komisariacie i leniwego patrolowania okolicy, nigdy nie miał do czynienia z
podobną sprawą. Tymczasem skomplikowane śledztwo będzie wymagało sporej uwagi
od protagonisty, ponieważ wkrótce również jego ukochana córeczka zaczyna
zdradzać symptomy opętania. Sprawa zatacza coraz szersze kręgi, trup ściele się
gęsto, podejrzenia padają na starego Japończyka mieszkającego w lesie, a w grę
zaczynają wchodzić potężne moce oraz wiara w bóstwa i demony.