środa, 31 października 2018

„Księgarnia z marzeniami” reż. Isabel Coixet – recenzja


Mnóstwo jest filmów czy książek o spełnianiu marzeń. Nic dziwnego, bo temat jest bardzo nośny i lubiany. Zazwyczaj opowiadane historie kończą się szczęśliwie – w końcu kto chce słyszeć o bohaterze, któremu nie do końca się udaje? Jednak życie to nie bajka i nie wszystkim zawsze wychodzi. Tak jak w filmie Księgarnia z marzeniami, który jest adaptacją nagradzanej powieści autorstwa Penelope Fitzgerald. 
kadr z filmu „Księgarnia z marzeniami [The Bookshop]”, reż. Isabel Coixet
Niewielkie, senne miasteczko w Anglii w końcu lat 50. Florence Green jest wdową z szesnastoletnim stażem i ogromną miłośniczką książek. Kocha czytać, rozmawiać o książkach i dzielić się wrażeniami z lektury. Postanawia spełnić jedno ze swoich marzeń i otwiera własną księgarnię, jedyną we wsi położonej na wybrzeżu. Walczy z wilgocią w starym budynku, biurokracją, zimnem i niechęcią mieszkańców. Wkrótce jednak pierwszy książkowy sklep w okolicy zaczyna się podobać. Florence sprowadza dla swoich klientów światową literaturę, m.in. Nabokova i Bradbury’ego. Zdobywa też sympatię miejscowego miłośnika czytelnictwa, samotnego wdowca Edmunda Brundisha. Tymczasem nie wszystkim podoba się książkowe przedsięwzięcie – wpływowa generałowa Gamart staje na głowie, żeby uprzykrzyć życie i interes Florence. 

poniedziałek, 29 października 2018

5 filmów, które obejrzałam na American Film Festival


American Film Festival to wrocławska filmowa impreza poświęcona niezależnej kinematografii prosto z USA. Od dziewięciu lat gromadzi sporą publiczność, która wybiera wśród dokumentów, retrospektyw, spotkań i warsztatów.

wtorek, 23 października 2018

Katarzyna Berenika Miszczuk „Druga szansa” – recenzja



Lubię horrory. Lubię ten dreszczyk niepokoju, kiedy wczytuję się w historię pełną tajemnicy i grozy. Wciągam się w to, choć wiem, że jest to tylko fikcja. Czuję potem lęk i niepokój, jestem nieswoja. Cóż poradzę, że mimo to zaczytuję się w „strasznej” literaturze? Nic dziwnego, że Druga szansa autorstwa Katarzyny Bereniki Miszczuk wpadła w moje ręce.
Katarzyna Berenika Miszczuk
 Druga szansa, stron 352,
Grupa Wydawnicza Foksal/
Wydawnictwo Uroboros, 2013
Młoda dziewczyna imieniem Julia budzi się w sali szpitalnej. Jest osłabiona, przerażona i nie potrafi sobie przypomnieć, jak się tu znalazła. Co więcej, nie pamięta, jak się nazywa, jak wygląda ani kim jest. Wkrótce odwiedza ją lekarka, Zofia Morulska. Terapeutka, jak przedstawia się dziewczynie kobieta, informuje ją, że cała jej rodzina zginęła w pożarze, a tylko ona ocalała. Dowiaduje się również, że przebywa w ośrodku psychiatrycznym „Druga Szansa”. Tutaj ma dojść do siebie po traumatycznych przeżyciach i odzyskać utracone wspomnienia. Tymczasem podczas sesji z Morulską Julia za nic nie potrafi sobie przypomnieć tego, o czym mówi jej lekarka – pamięta swoje życie, ale zupełnie inaczej. Dziewczyna zaczyna też widzieć zjawy i słyszeć tajemnicze szepty. Jest coraz bardziej przerażona – nie potrafi zaufać samej sobie. Niepokojące wnętrza szpitala, szaleństwo w jego murach oraz kraczące za oknami kruki wcale jej w tym nie pomagają…
Szpital psychiatryczny, przywidzenia, omamy, problemy z pamięcią – znamy te motywy nie od dziś i nie od wczoraj. Nie znaczy to jednak, że z tych oklepanych (wydawałoby się) pomysłów nie da się uszczknąć czegoś nowego i świeżego. Druga szansa zdecydowanie należy do tych pozycji książkowych, którym się to udało.
Książkę czyta się naprawdę rewelacyjnie. Język pisania jest prosty, ale to nie przeszkadza w uruchomieniu wyobraźni. Bez trudu widziałam białe i sterylne korytarze, upiornych sanitariuszy, szalonych podopiecznych czy wielkie kruki prześladujące bohaterkę. Niby nie ma tu nic odkrywczego – ot, pacjentka szpitala psychiatrycznego rodem z filmów grozy – ale wiele razy autorka robi czytelnikowi psikusa i wytrąca go z przyzwyczajenia do schematów (choć sama też z nich korzysta, co robi jednak w umiejętny sposób). Zwroty akcji są częste i zaskakujące, co tylko uatrakcyjnia lekturę. Akcja dzieje się szybko, fabuła rozwija się ze strony na stronę, a niepokojąca atmosfera gęstnieje z każdą chwilą.
Polubiłam też bohaterów. Oprócz Julki jedynymi młodymi osobami w ośrodku są Adam, Iza i Paweł – przedstawieni zostali dość schematycznie, zwłaszcza ostatnia dwójka, ale jakoś nie przeszkadza to w odbiorze. Moje serducho skradł niepokorny Adam, który nie dość, że przejawia jawne zainteresowanie Julką, to jeszcze jest bezczelny, niejednoznaczny i skryty. Osobowości postaci nie są zbyt złożone, nie mamy za bardzo szansy ich poznać, ale mimo to Miszczuk tak nimi kieruje, że chwilami można mieć wątpliwości, kto tu gra do jakiej bramki.
Druga szansa jest moim kolejnym spotkaniem z pisarstwem Katarzyny Bereniki Miszczuk – i na pewno nie ostatnim. Powieść czyta się rewelacyjnie, działa na wyobraźnię, z bohaterami można się utożsamić, język jest łatwy i codzienny, a do tego niezła intryga i niebanalne zakończenie – czego chcieć więcej? Więcej takich książek. Polecam nie tylko miłośnikom literatury grozy. 

wtorek, 16 października 2018

Jakub Małecki „Ślady” – recenzja



Lubię twórczość Jakuba Małeckiego i jakoś specjalnie się z tym nie kryję. W ostatnim czasie ten pisarz gościł u mnie na blogu dosyć często (<klik>). Tym razem udało mi się nadrobić ostatnią już książkę przed premierą najnowszej w dorobku autora (mowa o Nikt nie idzie, który pojawi się w księgarniach 31 października). Tymczasem zapraszam na recenzję zbioru opowiadań zatytułowanego Ślady.
Jakub Małecki Ślady, stron 304,
Wydawnictwo Sine Qua Non, 2016
Ślady to wielobarwna mozaika ludzkich życiorysów. Przeplatają się tu różni bohaterowie, których łączy lęk, strach, niepokój i cały ogrom emocji. Wszystko zaczyna się od Tadeusza Markiewicza, który ginie na wojnie, ale nie umiera na niej cały. Kiedy pada na ziemię z rozerwaną głową, od tej pory trwa w życiach innych. Odciska piętno na życiu choćby Bożeny, swojej dalekiej krewnej – światowej sławy modelki, która nigdy nie przestaje uciekać przed samą sobą. Jej ojciec zaś, Ludwik, budzi się co rano, nie mając pojęcia kim jest, a jednak codziennie próbuje być kimś. W tej poszarpanej plątaninie portretów psychologicznych przewijają się wojna, odrzucenie, blizny, dziwactwa, szaleństwo, nałogi, samotność, namiętność, wielkie marzenia, ucieczka przed przeszłością, zaduma, refleksje, nienawiść i cała masa rozczarowań.

środa, 10 października 2018

Jak pisać maile do wykładowców?


Kiedy idziesz na studia, trafiasz do innego świata. Środowisko akademickie rządzi się swoimi prawami, które trzeba zrozumieć i przestrzegać. Jednym z najważniejszych z nich jest korespondencja z wykładowcami. Pisanie maili do prowadzących wymaga przestrzegania kilku reguł grzeczności językowej.

Nie da się ukryć, że elektroniczna komunikacja ma mnóstwo zalet. W dobie wszechobecnego internetu trudno nam wyobrazić sobie kontaktowanie na odległość bez pomocy sieci. Nie ominęło to także sfery akademickiej – dużo łatwiej jest napisać maila do prowadzącego, niż szukać go po całej uczelni i czekać w kolejce pod jego gabinetem, kiedy pilnie coś potrzebujesz.

Jednak kontaktowanie się z pracownikami uczelni wyższych jest całkiem różne od standardowych maili. Tutaj należy pamiętać o kilku zasadach, które pozwolą Ci nie przekroczyć pewnych granic i nie wyjść na niewychowaną osobę.

Kiedy poszłam na studia, nie miałam pojęcia, jak pisać takie maile do prowadzących. To jest nagminny problem wśród studentów pierwszego roku, którzy nie mają świadomości, że trafiając na wyższy level kształcenia się powinni przestrzegać panujących tu zasad. A te obowiązują również i pisanie maili. Poniżej podzielę się więc kilkoma radami, jak pisać elektroniczne wiadomości do wykładowców w taki sposób, żeby się nie narazić ani nie naruszyć zasad grzeczności językowej.

O czym więc trzeba pamiętać, kiedy zabierasz się za pisanie maila do prowadzącego? Zerknij poniżej.

ADRES E-MAILOWY I TEMAT WIADOMOŚCI

Przede wszystkim bądź poważny i pisz z poważnego adresu mailowego. Wysyłanie wiadomości do wykładowcy ze skrzynki, gdzie widniejesz jako seksi_aga01@buziaczek.pl czy fajnyziomek@spoko.pl nie sprawi, że wykładowca spojrzy na Twojego maila przychylniej, a wręcz przeciwnie. Najlepiej załóż nową skrzynkę z imieniem i nazwiskiem i to właśnie z niej korzystaj w uczelnianej korespondencji („poważnego” maila także wykorzystać podczas np. szukania pracy).

Ta sama sprawa ma się z tematem wiadomości. Nigdy nie wysyłaj maila wykładowcy bez wypełnienia pola tematu. Jeśli pozostawisz to miejsce puste, nie zdziw się, gdy Twoja wiadomość zostanie po prostu przeoczona przez wykładowcę – nie masz pewności, czy nie otrzymuje on kilkunastu maili dziennie. Temat maila powinien być zwięzły, krótki i treściwy, aby odbiorca nie kłopotał się z odgadnięciem Twojego problemu. Idealny tytuł wiadomości to streszczenie jej treści w kilku słowach.

FORMUŁY GRZECZNOŚCIOWE

Jak zacząć maila do wykładowcy? Na pewno nie od „Witam”, „Dzień dobry” czy „Panie Marku”. Wykładowca to osoba wyższa rangą, więc student obowiązkowo zwraca się do niego zgodnie z jego tytułem. Najlepszym wyjściem na rozpoczęcie maila jest „Szanowny/a Panie/Pani” wraz z odpowiednimi tytułami naukowymi, jakie odbiorca wiadomości posiada. W zależności od stopnia może to być „Profesorze/Profesor”, „Magistrze/Magister” czy „Doktorze/Doktor”. Warto to sprawdzić, żeby nie popełnić gafy. Po zwrocie grzecznościowym rozpoczynającym wiadomość stawiamy przecinek, a treść zaczynamy od nowej linijki.

Co z zakończeniem? Podobnie jak z początkiem. Na bok odchodzą wszelkie „Do widzenia”, „Do zobaczenia” lub „Dobranoc”. Należy unikać także zwrotów typu „Pozdrawiam” i „Z pozdrowieniami”. Jasne, niektórzy wykładowcy spojrzą na to bez mrugnięcia, jednak zazwyczaj trzymaj się oficjalnego języka. Zakończ maila, pisząc „Z wyrazami szacunku”, „Łączę wyrazy szacunku” albo „Z poważaniem”. Dodaj też swoje pełne imię i nazwisko oraz kierunek i rok studiów – w nawiasie lub pod podpisem. To ułatwi wykładowcy identyfikację, kiedy np. wysyłasz pracę zaliczeniową.

BRAK EMOTIKONÓW I KOLOKWIALIZMU

Nie sądzę, żeby było tutaj coś więcej do tłumaczenia. W oficjalnych mailach do wykładowców i pracowników uczelni wyższych nie stosuje się emotikonów. Zachowaj je lepiej na czat z kumplami. Unikaj również potocznego języka – nie przystoi pisać do wykładowcy jak do koleżanki.

WIELKIE LITERY LUB ICH BRAK

W oficjalnej wiadomości do wykładowcy istotne jest odpowiednie używanie wielkich liter. Nie zapomnij o nich przy tytułach, także w treści maila. Zapomnij natomiast o Caps Locku – zarówno w tytule, jak i pozostałych elementach wiadomości.

POPRAWNA PISOWNIA I INTERPUNKCJA

Jeśli zdałeś maturę z polskiego, to chyba orientujesz się mniej więcej w gramatyce, ortografii czy interpunkcji, nie? W takim razie sklecenie pozbawionego byków maila nie powinno sprawić Ci specjalnych trudności. Przed wysłaniem maila upewnij się, że jest poprawnie napisany, nie ma w nim literówek oraz czy przekaz jest czytelny i jasny.

BEZ SZALEŃSTW W FORMATOWANIU

Tu też raczej nie przesadzaj. Stosuj jedną czcionkę w jednym rozmiarze przez całą treść wiadomości. Tak samo kolor – czarny jest okej. Jeśli chcesz coś zaznaczyć w tekście, możesz użyć podkreślenia albo pogrubienia. Caps odpada także i tu.

DOBRE ZAŁĄCZNIKI

Kiedy chcesz przesłać prowadzącemu pracę zaliczeniową, nigdy nie wysyłaj pustego maila z samym załącznikiem. Tekst musi być i to obowiązkowo. Nie zapomnij wspomnieć o tym w mailu, np. pisząc „w załączniku poniżej przesyłam pracę”. Upewnij się też, że wersja przesyłana wykładowcy jest prawidłowa lub czy nie ma wirusów.

KRÓTKO, ZWIĘŹLE I NA TEMAT

Zwięzłość jest kluczowa w pisaniu mailów do wykładowców. Nie ma tu miejsca na wynurzenia na temat powodów, dla których opuściło się zajęcia czy też nie napisało pracy na zaliczenie. Wyrażaj się jasno i klarownie, na temat i konkretnie, aby prowadzący zrozumiał Twoje intencje. Nie rozwlekaj wiadomości w nieskończoność – zmieść się w kilku zdaniach. Możesz też zamieścić podpunkty, jeśli nie masz pytań.

Korespondencja z wykładowcami to ważna część relacji student-prowadzący. Grzeczność językowa nie jest przeżytkiem, wręcz przeciwnie. Warto o tym pamiętać.

Na koniec mam bonus. Jeśli macie jeszcze jakieś wątpliwości odnośnie pisania maili do prowadzących, na stronach kilku uczelni możecie znaleźć wzory i porady, jak takowe wiadomości tworzyć. Łapcie!

środa, 3 października 2018

E-BOOK: Katarzyna Nosowska „A ja żem jej powiedziała…” – recenzja



Nie macie dość życia w social mediach? Ciągłego sprawdzania trendów, idealnych zdjęć, wymuskanego życia, atakujących zewsząd trenerów fitness, głupot celebrytów? Na pewno macie. Katarzyna Nosowska też miała i dla zgrywy zaczęła nagrywać filmiki na instagramie, w których wyśmiewa to wszystko oraz samą siebie. Wielki szał, gratulacje i w końcu zebrane treści filmików trafiły do książki jako felietony. Jak wyszło?
Katarzyna Nosowska świetną artystką jest – co do tego nie ma zmiłuj. Autorka tekstów, wokalistka zespołu Hey, laureatka wielu nagród. Jakiś czas temu przeżyła swój medialny renesans, a to za sprawą zabawnych filmików na instagramie. Dzieliła się swoimi spostrzeżeniami na przeróżne tematy, od związków przez miłość i jedzenie aż do celebrytów i diet skończywszy. Śmiała się z niedorzecznych zachowań, zwracała uwagę na dziwne mody i zmiany w relacjach międzyludzkich. W maju tego roku wypowiedzi artystki zostały zapisane w formie krótkich felietonów i zebrane w książce A ja żem jej powiedziała... . W ten sposób powstał zbiorek obserwacji dzisiejszej rzeczywistości z punktu widzenia artystki, kobiety, człowieka – Kaśki.

poniedziałek, 1 października 2018

Nowości wydawnicze: październik


Witajcie październikowo!

Wrzesień był trochę zabiegany, a trochę nie – takie pół na pół. Na początku miesiąca miałam więcej energii i czasu, potem nieco zwolniłam, więcej pracowałam, a mniej pokazywałam się na blogu, byłam też w rodzinnym domu w odwiedzinach. A potem przyszła jesień i walnęła mnie w twarz zimnem, wiatrem i niechęcią do wszystkiego.
No ale nie ma co narzekać, zaczyna się październik, jesień rozkwitnie w pełni i trzeba się przygotować. Jesień oznacza czytanie w kocyku i z kubkiem herbaty, bo komu by się chciało wychodzić z domu w jesienny wieczór. Jeśli jednak chcecie porobić ciekawe rzeczy jesienią, to zerknijcie na moje propozycje spędzenia jesiennych wieczorów (klik).
Planuję kilka rzeczy na październik, zatem ten czas będzie intensywny. Czytam aktualnie cztery książki, więc na pewno pojawi się jakaś recenzja, jeśli którąś skończę w najbliższym czasie. Wypatrujcie.
Tymczasem z okazji nowego miesiąca zapraszam na zestawienie październikowych premier – a jest w czym wybierać. Miłego czytania!

BIOGRAFIE
 
premiery: 3, 10, 17, 24 i 31 października