Nie macie dość życia w social mediach? Ciągłego sprawdzania
trendów, idealnych zdjęć, wymuskanego życia, atakujących zewsząd trenerów
fitness, głupot celebrytów? Na pewno macie. Katarzyna Nosowska też miała i dla
zgrywy zaczęła nagrywać filmiki na instagramie, w których wyśmiewa to wszystko
oraz samą siebie. Wielki szał, gratulacje i w końcu zebrane treści filmików
trafiły do książki jako felietony. Jak wyszło?
Katarzyna Nosowska świetną artystką jest – co do tego nie
ma zmiłuj. Autorka tekstów, wokalistka zespołu Hey, laureatka wielu nagród. Jakiś
czas temu przeżyła swój medialny renesans, a to za sprawą zabawnych filmików na
instagramie. Dzieliła się swoimi spostrzeżeniami na przeróżne tematy, od
związków przez miłość i jedzenie aż do celebrytów i diet skończywszy. Śmiała się
z niedorzecznych zachowań, zwracała uwagę na dziwne mody i zmiany w relacjach
międzyludzkich. W maju tego roku wypowiedzi artystki zostały zapisane w formie
krótkich felietonów i zebrane w książce A ja żem jej powiedziała... . W ten sposób powstał zbiorek
obserwacji dzisiejszej rzeczywistości z punktu widzenia artystki, kobiety,
człowieka – Kaśki.
Muszę przyznać, że fanką muzycznej twórczości Nosowskiej
nie mogę się nazwać. Ot, szanuję jej dokonania i lubię czasem posłuchać piosenek
Hey, ale na tym głównie się kończy. Ominęły mnie też słynne instagramowe
filmiki Kasi – coś tam o nich słyszałam, ale żadnego nie widziałam. Przemyślenia
wokalistki na temat życia i show biznesu poznałam więc jedynie w formie wydanej
w maju książki.
I jak?
Szczerze mówiąc, mocno średnio. W zasadzie nie odkryłam w
tej książeczce niczego nowego, co tak usilnie sprzedaje kampania reklamowa i
hasła na okładce. Nie uśmiałam się do łez, nie czułam niczego nowatorskiego czy
świeżego. Ot, sympatycznie napisane krótkie tekściki z perspektywy zwyczajnej
babki w kwiecie wieku, zwyczajnego człowieka z lękami i marzeniami. Nosowska uchyla
rąbka tajemnicy o swoim prywatnym życiu, dzieli się dramatami (choć nie ma
pewności, czy będziemy chcieli to czytać), pisze z nadzieją, że ktokolwiek to
zrozumie. Nie przebierając w słowach, pisze o związkach, traumach, wychowywaniu
dzieci, przemocy, menopauzie, alkoholizmie, starości. Dużo ironizuje, pisze z
dystansem, sarkazmem i humorem. Ma trafne spostrzeżenia i jest bardzo
bezpośrednia. Autorka nie oszczędza siebie i swojej przeszłości, której się nie
wstydzi, choć zwierza się z niej raczej nieśmiało. Czasem zdarza się jej
odbiegać od tematu, urywać wątki, gubić myśl.
A
ja żem jej powiedziała…
czytało się całkiem nieźle. Jednak czegoś mi tutaj zabrakło, nie do końca tego
się spodziewałam. Było sympatycznie, swojsko i bez ściemy, ale jednocześnie
banalnie i przewidywalnie. Kilka razy się uśmiechnęłam i wzruszyłam, zwłaszcza
przy fragmentach o przeszłości Nosowskiej czy śpiewaniu, które mimo kariery i
doświadczenia scenicznego jest dla niej trudne i podszyte chęcią bycia
zauważoną – to szczególnie mnie poruszyło, przyznaję. Ale mimo to nie czuję
większego szału po tej lekturze. Lekkość jednych tematów gryzie się z
ciężkością innych, pewne rzeczy są spłycone, inne głupie, nie dowiedziałam się
zbyt wielu nowych rzeczy o życiu czy Kaśce/Katarzynie. A ja żem jej powiedziała… przeczytać jednak można, a wnioski każdy
wysnuje sobie sam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz