wtorek, 23 października 2018

Katarzyna Berenika Miszczuk „Druga szansa” – recenzja



Lubię horrory. Lubię ten dreszczyk niepokoju, kiedy wczytuję się w historię pełną tajemnicy i grozy. Wciągam się w to, choć wiem, że jest to tylko fikcja. Czuję potem lęk i niepokój, jestem nieswoja. Cóż poradzę, że mimo to zaczytuję się w „strasznej” literaturze? Nic dziwnego, że Druga szansa autorstwa Katarzyny Bereniki Miszczuk wpadła w moje ręce.
Katarzyna Berenika Miszczuk
 Druga szansa, stron 352,
Grupa Wydawnicza Foksal/
Wydawnictwo Uroboros, 2013
Młoda dziewczyna imieniem Julia budzi się w sali szpitalnej. Jest osłabiona, przerażona i nie potrafi sobie przypomnieć, jak się tu znalazła. Co więcej, nie pamięta, jak się nazywa, jak wygląda ani kim jest. Wkrótce odwiedza ją lekarka, Zofia Morulska. Terapeutka, jak przedstawia się dziewczynie kobieta, informuje ją, że cała jej rodzina zginęła w pożarze, a tylko ona ocalała. Dowiaduje się również, że przebywa w ośrodku psychiatrycznym „Druga Szansa”. Tutaj ma dojść do siebie po traumatycznych przeżyciach i odzyskać utracone wspomnienia. Tymczasem podczas sesji z Morulską Julia za nic nie potrafi sobie przypomnieć tego, o czym mówi jej lekarka – pamięta swoje życie, ale zupełnie inaczej. Dziewczyna zaczyna też widzieć zjawy i słyszeć tajemnicze szepty. Jest coraz bardziej przerażona – nie potrafi zaufać samej sobie. Niepokojące wnętrza szpitala, szaleństwo w jego murach oraz kraczące za oknami kruki wcale jej w tym nie pomagają…
Szpital psychiatryczny, przywidzenia, omamy, problemy z pamięcią – znamy te motywy nie od dziś i nie od wczoraj. Nie znaczy to jednak, że z tych oklepanych (wydawałoby się) pomysłów nie da się uszczknąć czegoś nowego i świeżego. Druga szansa zdecydowanie należy do tych pozycji książkowych, którym się to udało.
Książkę czyta się naprawdę rewelacyjnie. Język pisania jest prosty, ale to nie przeszkadza w uruchomieniu wyobraźni. Bez trudu widziałam białe i sterylne korytarze, upiornych sanitariuszy, szalonych podopiecznych czy wielkie kruki prześladujące bohaterkę. Niby nie ma tu nic odkrywczego – ot, pacjentka szpitala psychiatrycznego rodem z filmów grozy – ale wiele razy autorka robi czytelnikowi psikusa i wytrąca go z przyzwyczajenia do schematów (choć sama też z nich korzysta, co robi jednak w umiejętny sposób). Zwroty akcji są częste i zaskakujące, co tylko uatrakcyjnia lekturę. Akcja dzieje się szybko, fabuła rozwija się ze strony na stronę, a niepokojąca atmosfera gęstnieje z każdą chwilą.
Polubiłam też bohaterów. Oprócz Julki jedynymi młodymi osobami w ośrodku są Adam, Iza i Paweł – przedstawieni zostali dość schematycznie, zwłaszcza ostatnia dwójka, ale jakoś nie przeszkadza to w odbiorze. Moje serducho skradł niepokorny Adam, który nie dość, że przejawia jawne zainteresowanie Julką, to jeszcze jest bezczelny, niejednoznaczny i skryty. Osobowości postaci nie są zbyt złożone, nie mamy za bardzo szansy ich poznać, ale mimo to Miszczuk tak nimi kieruje, że chwilami można mieć wątpliwości, kto tu gra do jakiej bramki.
Druga szansa jest moim kolejnym spotkaniem z pisarstwem Katarzyny Bereniki Miszczuk – i na pewno nie ostatnim. Powieść czyta się rewelacyjnie, działa na wyobraźnię, z bohaterami można się utożsamić, język jest łatwy i codzienny, a do tego niezła intryga i niebanalne zakończenie – czego chcieć więcej? Więcej takich książek. Polecam nie tylko miłośnikom literatury grozy. 

3 komentarze: