Motyw antyutopijnego, postapokaliptycznego świata to znany schemat, po
który kino chętnie sięga. Twórcy filmowi pokazują próby odbudowania zgliszcz
zrujnowanego świata (zazwyczaj w wyniku wojny lub katastrofy) oraz resztek pozostałego
przy życiu społeczeństwa. W tego typu produkcjach zazwyczaj nie brak wybuchów,
brutalności i ponurych scenerii obrazujących zagładę, walki niedobitków
ludzkości o przetrwanie – często z obcymi cywilizacjami lub robotami (w
zależności od pomysłu). Temat
dotkniętego zagładą świata zupełnie inaczej pokazała Claire Carré w polsko-francuskiej
produkcji Embers.
|
kadr z filmu „Embers”, reż. Claire Carré |
W filmie śledzimy kilka dziejących się równolegle
historii. W pierwszej z nich para młodych ludzi budzi się w opuszczonym domu. Nie pamiętają, jak się tu
znaleźli, co się wydarzyło, nie potrafią przypomnieć sobie nawet własnych
imion. Kierując się intuicją, że łączy ich uczucie oraz faktem, iż oboje noszą
identyczne bransoletki, zaczynają zachowywać się jak para. Bohaterem drugiej
opowieści jest chłopiec samotnie błąkający się po opuszczonym mieście. Jest
niemową, a jedyne, czego szuka, to opieka i troska kogoś dorosłego. Z początku
opiekuje się nim przypadkowo poznany starszy człowiek, lecz wkrótce ginie on z
rąk młodego i agresywnego mężczyzny, który przemocą zdobywa wszystko to, co
potrzebne mu do przetrwania. Dziecko wyrusza zatem w drogę szukając nowego
opiekuna i schronienia. Jedno i drugie znajduje u profesora mieszkającego poza
miastem. Ostatnią bohaterką filmu jest dziewczyna, która wraz z ojcem żyje w
podziemnym i nowoczesnym bunkrze. Tych wszystkich ludzi łączy jedno – żyją w
świecie, w którym tajemnicza epidemia spowodowała masową utratę pamięci wśród
ludzkości.