Azjatyckie kino grozy ma spore grono fanów na całym świecie – straszy,
czaruje i zaskakuje kolejne pokolenia widzów. Przenika do naszej popkultury
niekiedy za sprawą amerykańskich adaptacji dalekowschodnich horrorów czy
thrillerów, a obecne w większości z nich charakterystyczne postaci
długowłosych, kobiecych demonów na stałe zakorzeniły się w naszej świadomości. Ludowe
wierzenia w bóstwa i demony są silną podstawą azjatyckiej kinematografii z
dreszczykiem, czego przykładem może być najnowszy film Na Hong-jina, czyli prezentowany
na tegorocznym festiwalu w Cannes Lament.
kadr z filmu "Lament [The Wailing]", reż. Na Hong-jin |
Rzecz dzieje się gdzieś na koreańskiej prowincji. W cichym i malowniczym
miasteczku ukrytym pomiędzy lasami dochodzi do serii tajemniczych i brutalnych
zgonów, być może morderstw, a wkrótce część mieszkańców zaczyna zdradzać objawy
dziwnej, prowadzącej do szaleństwa choroby. Fajtłapowaty i ospały policjant prowadzący
dochodzenie, którego służba do tej pory sprowadzała się do wysiadywania z kolegą
na komisariacie i leniwego patrolowania okolicy, nigdy nie miał do czynienia z
podobną sprawą. Tymczasem skomplikowane śledztwo będzie wymagało sporej uwagi
od protagonisty, ponieważ wkrótce również jego ukochana córeczka zaczyna
zdradzać symptomy opętania. Sprawa zatacza coraz szersze kręgi, trup ściele się
gęsto, podejrzenia padają na starego Japończyka mieszkającego w lesie, a w grę
zaczynają wchodzić potężne moce oraz wiara w bóstwa i demony.
Lament jest pierwszym południowokoreańskim
filmem, z jakim się zetknęłam. Dotychczas rzadko miałam do czynienia z azjatyckim
kinem – obejrzałam raptem kilka japońskich horrorów i thrillerów, będących
adaptacjami komiksów. Nie miałam zatem pewności, czego dokładnie mogę się spodziewać
po filmie Hong-jina. Tymczasem dostałam świetny thriller z domieszką elementów
grozy, kilkoma wstawkami komediowymi, dużą dawką metafor oraz licznymi
nawiązaniami do świata duchów i demonów. Widz ma okazję poznać koreańskie zwyczaje
oraz przyglądnąć się życiu mieszkańców tamtejszego miasteczka. Wrażenie robią
również brutalne rytuały dokonywane przez starego Japończyka (w tym wątku widać
także nietolerancję Koreańczyków i ich uprzedzenia względem przyjezdnych) i widowiskowe
egzorcyzmy w wykonaniu charyzmatycznego szamana – kolorowe stroje, głośne bębny,
blask ognia i szalone tańce sprawią, że ta fascynująca scena na długo zapada w
pamięci. W całości filmu zresztą widać silne przywiązanie ludzi Dalekiego Wschodu
do tradycji i ludowych wierzeń, które przeplatają się z nowoczesną techniką i
postępem cywilizacyjnym.
Film wymaga sporej cierpliwości, uwagi i skupienia od widza. Przez pierwszą
godzinę fabuła rozwija się powoli i niespiesznie, potem następuje kilka niespodziewanych
zwrotów akcji, a gdy napotykamy coraz więcej zagadek oraz wkraczamy w świat
koreańskich wierzeń, zaczyna robić się autentycznie ciekawie. Reżyser stopniowo
dozuje napięcie, by zostawić otwarte zakończenie i wrażenie totalnej
dezorientacji z nurtu „kto jest właściwie tym złym”. Mimo zastosowania raczej
powielanych schematów (morderca-psychopata, egzorcyzmy, ojciec wystawiony na
próbę wobec sił z zaświatów) brak tutaj elementów typowych dla kina akcji, a
więc pościgów, strzelanin itd. To nie do końca jest film o poszukiwaniu sprawcy
wstrząsających spokojną wioską wydarzeń – nic tu nie jest pewne, czarne i białe,
dobre i złe, wszystko spowija mgła, tajemnica i duchy o nie zawsze zrozumiałych
intencjach. Momentami zaciera się granica między rzeczywistością a koszmarem
sennym, nie wiadomo, co jest wytworem wyobraźni ani w co wierzyć.
Z całą pewnością Lament jest
filmem ciekawym. Choć nie wszystkim przypadnie do gustu specyficzne azjatyckie
aktorstwo, abstrakcyjny humor, wolne rozwijanie akcji czy przytłaczająca ilość
symboli i odniesień do koreańskich wierzeń, połączona z pięknymi ujęciami
sennej osady i lasu, to w mojej opinii jest to porządny thriller zasługujący na
uwagę. Lament jest mroczną, brutalną opowieścią
z ludowym kultem w tle, zostawiającą spore pole do interpretacji. Z czystym
sumieniem polecam i zachęcam do obejrzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz