wtorek, 29 listopada 2016

„Lament” reż. Na Hong-jin – recenzja



Azjatyckie kino grozy ma spore grono fanów na całym świecie – straszy, czaruje i zaskakuje kolejne pokolenia widzów. Przenika do naszej popkultury niekiedy za sprawą amerykańskich adaptacji dalekowschodnich horrorów czy thrillerów, a obecne w większości z nich charakterystyczne postaci długowłosych, kobiecych demonów na stałe zakorzeniły się w naszej świadomości. Ludowe wierzenia w bóstwa i demony są silną podstawą azjatyckiej kinematografii z dreszczykiem, czego przykładem może być najnowszy film Na Hong-jina, czyli prezentowany na tegorocznym festiwalu w Cannes Lament.
kadr z filmu "Lament [The Wailing]", reż. Na Hong-jin

Rzecz dzieje się gdzieś na koreańskiej prowincji. W cichym i malowniczym miasteczku ukrytym pomiędzy lasami dochodzi do serii tajemniczych i brutalnych zgonów, być może morderstw, a wkrótce część mieszkańców zaczyna zdradzać objawy dziwnej, prowadzącej do szaleństwa choroby. Fajtłapowaty i ospały policjant prowadzący dochodzenie, którego służba do tej pory sprowadzała się do wysiadywania z kolegą na komisariacie i leniwego patrolowania okolicy, nigdy nie miał do czynienia z podobną sprawą. Tymczasem skomplikowane śledztwo będzie wymagało sporej uwagi od protagonisty, ponieważ wkrótce również jego ukochana córeczka zaczyna zdradzać symptomy opętania. Sprawa zatacza coraz szersze kręgi, trup ściele się gęsto, podejrzenia padają na starego Japończyka mieszkającego w lesie, a w grę zaczynają wchodzić potężne moce oraz wiara w bóstwa i demony.
Lament jest pierwszym południowokoreańskim filmem, z jakim się zetknęłam. Dotychczas rzadko miałam do czynienia z azjatyckim kinem – obejrzałam raptem kilka  japońskich horrorów i thrillerów, będących adaptacjami komiksów. Nie miałam zatem pewności, czego dokładnie mogę się spodziewać po filmie Hong-jina. Tymczasem dostałam świetny thriller z domieszką elementów grozy, kilkoma wstawkami komediowymi, dużą dawką metafor oraz licznymi nawiązaniami do świata duchów i demonów. Widz ma okazję poznać koreańskie zwyczaje oraz przyglądnąć się życiu mieszkańców tamtejszego miasteczka. Wrażenie robią również brutalne rytuały dokonywane przez starego Japończyka (w tym wątku widać także nietolerancję Koreańczyków i ich uprzedzenia względem przyjezdnych) i widowiskowe egzorcyzmy w wykonaniu charyzmatycznego szamana – kolorowe stroje, głośne bębny, blask ognia i szalone tańce sprawią, że ta fascynująca scena na długo zapada w pamięci. W całości filmu zresztą widać silne przywiązanie ludzi Dalekiego Wschodu do tradycji i ludowych wierzeń, które przeplatają się z nowoczesną techniką i postępem cywilizacyjnym.
Film wymaga sporej cierpliwości, uwagi i skupienia od widza. Przez pierwszą godzinę fabuła rozwija się powoli i niespiesznie, potem następuje kilka niespodziewanych zwrotów akcji, a gdy napotykamy coraz więcej zagadek oraz wkraczamy w świat koreańskich wierzeń, zaczyna robić się autentycznie ciekawie. Reżyser stopniowo dozuje napięcie, by zostawić otwarte zakończenie i wrażenie totalnej dezorientacji z nurtu „kto jest właściwie tym złym”. Mimo zastosowania raczej powielanych schematów (morderca-psychopata, egzorcyzmy, ojciec wystawiony na próbę wobec sił z zaświatów) brak tutaj elementów typowych dla kina akcji, a więc pościgów, strzelanin itd. To nie do końca jest film o poszukiwaniu sprawcy wstrząsających spokojną wioską wydarzeń – nic tu nie jest pewne, czarne i białe, dobre i złe, wszystko spowija mgła, tajemnica i duchy o nie zawsze zrozumiałych intencjach. Momentami zaciera się granica między rzeczywistością a koszmarem sennym, nie wiadomo, co jest wytworem wyobraźni ani w co wierzyć.
Z całą pewnością Lament jest filmem ciekawym. Choć nie wszystkim przypadnie do gustu specyficzne azjatyckie aktorstwo, abstrakcyjny humor, wolne rozwijanie akcji czy przytłaczająca ilość symboli i odniesień do koreańskich wierzeń, połączona z pięknymi ujęciami sennej osady i lasu, to w mojej opinii jest to porządny thriller zasługujący na uwagę. Lament jest mroczną, brutalną opowieścią z ludowym kultem w tle, zostawiającą spore pole do interpretacji. Z czystym sumieniem polecam i zachęcam do obejrzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz