niedziela, 21 sierpnia 2016

Monika Siuda „Uprowadzone” – recenzja

       
Monika Siuda Uprowadzone, stron 408,
Wydawnictwo Poligraf, 2016
       Wydaje się, że pisanie książek nie jest niczym trudnym. Ot, wystarczy tylko mieć pomysł na fabułę, a potem wystarczy usiąść, napisać i wydać. Trzeba jednak czegoś więcej, żeby książka okazała się dobra, stanowiła zgrabnie poskładaną całość i została dobrze przyjęta przez czytelników.
Fabuła Uprowadzonych przestawia się następująco: zostaje porwana młoda kobieta, córka wpływowego biznesmena. Policja stoi w miejscu, próbując rozwiązać sprawę, w której brak punktów zaczepienia. Pół roku później Tomasz, prywatny detektyw, otrzymuje podobne zlecenie. Zbieg okoliczności sprawia, że sprawę zaginięcia córki bogacza prowadzi jego dawny znajomy. Wkrótce okazuje się również, że te dwa zlecenia łączą się ze sobą. Porywacz bawi się z bezradną policją, podsyłając im wyprowadzające ich w pole ślady. Tymczasem partner znajomego Tomasza zdaje się coś ukrywać, trup ściele się gęsto, a ojciec jednej z porwanych postanawia wziąć sprawy w swoje ręce.
          Uprowadzone to moje pierwsze spotkanie z twórczością Moniki Siudy. Po lekturze książki nie jestem pewna, czy do końca udane.
       Miałam bardzo mieszane uczucia względem tej powieści. Przede wszystkim język książki pozostawia wiele do życzenia, ponieważ gramatyka w Uprowadzonych leży i kwiczy. Sztywne dialogi, za dużo przecinków lub ich brak w miejscach, w których powinny być, powtarzające się konstrukcje zdaniowe, czasem zbędne wtrącenia narratora (literówki już wybaczyłam) – wszystko to sprawiało, że czytanie było trochę męczące. Zwłaszcza, że z natury jestem czepialska, jeśli chodzi o błędy w tekście. Poza tym, powieść jest bardzo nierówna, jeśli chodzi o poziom napięcia. Gatunkowo jest to thriller, więc aż się prosi o budowanie strachu i zaskoczenia u czytelnika. W Uprowadzonych tego nie ma. To znaczy jest – w bardzo nierównych ilościach. Początek jest dość nudny, akcja rozwija się powoli i trochę bez emocji, w połowie książki wreszcie coś się zaczyna dziać, ale pod koniec ten efekt zanika – zagadka zostaje rozwiązana bardzo szybko. Zresztą opisana przez pisarkę historia jest z gatunku tych, które mogłyby się wydarzyć (w końcu o porwaniach słyszy się dość często), lecz nie zmienia to faktu, że fabuła jest momentami zbyt przewidywalna.
          Podsumowując, Uprowadzone byłyby całkiem niezłym kawałkiem thrillera, gdyby nie parę szczegółów. Powieści przydała by się porządna korekta i odrobina poprawek, a wtedy będzie cud miód. Książka sama w sobie nie jest zła i myślę, że Monika Siuda ma jeszcze szansę wyrobienia się i poprawy warsztatu pisarskiego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz