Monika Siuda Uprowadzone, stron 408, Wydawnictwo Poligraf, 2016 |
Wydaje się, że pisanie książek nie
jest niczym trudnym. Ot, wystarczy tylko mieć pomysł na fabułę, a potem
wystarczy usiąść, napisać i wydać. Trzeba jednak czegoś więcej, żeby książka
okazała się dobra, stanowiła zgrabnie poskładaną całość i została dobrze
przyjęta przez czytelników.
Fabuła Uprowadzonych przestawia
się następująco: zostaje porwana młoda kobieta, córka wpływowego biznesmena. Policja
stoi w miejscu, próbując rozwiązać sprawę, w której brak punktów zaczepienia. Pół
roku później Tomasz, prywatny detektyw, otrzymuje podobne zlecenie. Zbieg
okoliczności sprawia, że sprawę zaginięcia córki bogacza prowadzi jego dawny znajomy.
Wkrótce okazuje się również, że te dwa zlecenia łączą się ze sobą. Porywacz bawi
się z bezradną policją, podsyłając im wyprowadzające ich w pole ślady. Tymczasem
partner znajomego Tomasza zdaje się coś ukrywać, trup ściele się gęsto, a
ojciec jednej z porwanych postanawia wziąć sprawy w swoje ręce.
Uprowadzone to moje pierwsze
spotkanie z twórczością Moniki Siudy. Po lekturze książki nie jestem pewna, czy
do końca udane.
Miałam bardzo mieszane uczucia
względem tej powieści. Przede wszystkim język książki pozostawia wiele do
życzenia, ponieważ gramatyka w Uprowadzonych
leży i kwiczy. Sztywne dialogi, za dużo przecinków lub ich brak w miejscach, w
których powinny być, powtarzające się konstrukcje zdaniowe, czasem zbędne
wtrącenia narratora (literówki już wybaczyłam) – wszystko to sprawiało, że
czytanie było trochę męczące. Zwłaszcza, że z natury jestem czepialska, jeśli chodzi
o błędy w tekście. Poza tym, powieść jest bardzo nierówna, jeśli chodzi o
poziom napięcia. Gatunkowo jest to thriller, więc aż się prosi o budowanie
strachu i zaskoczenia u czytelnika. W Uprowadzonych
tego nie ma. To znaczy jest – w bardzo nierównych ilościach. Początek jest dość
nudny, akcja rozwija się powoli i trochę bez emocji, w połowie książki wreszcie
coś się zaczyna dziać, ale pod koniec ten efekt zanika – zagadka zostaje
rozwiązana bardzo szybko. Zresztą opisana przez pisarkę historia jest z gatunku
tych, które mogłyby się wydarzyć (w końcu o porwaniach słyszy się dość często),
lecz nie zmienia to faktu, że fabuła jest momentami zbyt przewidywalna.
Podsumowując, Uprowadzone byłyby całkiem niezłym kawałkiem thrillera, gdyby nie
parę szczegółów. Powieści przydała by się porządna korekta i odrobina poprawek,
a wtedy będzie cud miód. Książka sama w sobie nie jest zła i myślę, że Monika
Siuda ma jeszcze szansę wyrobienia się i poprawy warsztatu pisarskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz