… bo jak na razie zbierasz ostre żniwa. A minęły
dopiero dwa tygodnie stycznia.
Dwa dni po
swoich urodzinach zmarł David Bowie. Wczoraj odszedł znany i popularny aktor,
Alan Rickman – obaj w wieku 69 lat. W międzyczasie dowiedziałam się, że nie
żyje również chłopak, który chodził do mojej szkoły i którego kojarzyłam z
widzenia.
WIEŚĆ O ODEJŚCIU
ZAWSZE BOLI
Chociaż nie
byłam specjalną fanką Davida, był on legendą muzyki, której nie wypada nie
znać. Rickman miał specjalne miejsce w moim sercu jako Severus Snape,
wypełniając ogromną część mojego dzieciństwa. Z tamtym chłopakiem nigdy nie
rozmawiałam – ot, mijaliśmy się na korytarzu i mieliśmy wspólnych znajomych,
tyle. Jednak każdą z tych śmierci przeżyłam równie mocno i każda na trochę mnie
sparaliżowała.
Jestem osobą
nadwrażliwą i nic z tym nie zrobię. Nie radzę sobie z informacją o czyjejś
śmierci, i to nieważne czy znałam tę osobę czy też nie. Jest mi również przykro,
gdy umiera bohater książki czy filmu, do którego zdążyłam się przywiązać. W każdym
przypadku śmierć jest dziwką.
I TAK WSZYSCY
UMRZEMY – TO CO, NIE WOLNO ŻAŁOWAĆ ODEJŚCIA ZNANYCH LUDZI?
Kiedy odchodzi
ktoś znany i popularny, ktoś ceniony, kto stanowił inspirację dla mnóstwa ludzi,
kto pozostawił coś po sobie – każdy ma prawo do bycia smutnym z tego powodu,
nie tylko rodzina czy najwięksi fani. Nie dopuszczamy do siebie myśli, że nieśmiertelność
nie istnieje. Gdy dociera do nas na smutna prawda, jest szok i niedowierzanie. Internet
zostaje zasypany wirtualnymi zniczami, co spotyka się nieraz z prześmiewczymi
reakcjami, i smutnymi komentarzami – no i co z tego, każdy ma absolutne prawo
do wyrażania żalu i smutku tak jak chce. Nie jesteśmy robotami bez emocji (mimo
że powoli się nimi stajemy – mam nadzieję, że się mylę).
Wracając do
tytułu tekstu – za nami dopiero dwa tygodnie nowego roku. W ciągu pierwszych czternastu
dni stycznia odeszła gwiazda muzyki, odeszła gwiazda kina. Co dalej? Co jeszcze
przyniesie ten rok?
Chyba wolę nie
wiedzieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz