Zoran Drvernkar Sorry, tłumaczenie: Bartłomiej Szymkowski,
tytuł oryginału: Sorry, stron 400, Wydawnictwo Telbit, 2011
|
Przepraszanie i zarazem
wybaczanie to bardzo trudna sprawa. Nie każdy potrafi przeprosić, i tym
bardziej wybaczyć. Często zdarza się, iż wymawiając słowo ‘przepraszam’, wcale
nie czujemy żalu. Z pewnością tak jest w świecie biznesu, gdzie wybaczanie,
przepraszanie oraz posiadanie sumienia nie są na porządku dziennym. Czwórka
młodych berlińczyków – Tamara, Frauke, Kris i Wolf, których życie do tej pory
nie traktowało zbyt pobłażliwie, postanawia to zmienić. Wpadają na iście
genialny pomysł, a mianowicie zakładają firmę, która ma rozwiązać problem
wybaczania. W zamian za całkiem niezłe pieniądze podejmują się zleceń i
przepraszają – w imieniu rekinów biznesu, ludzi zamożnych, a także zwykłych,
‘szarych’ obywateli. Z początku wszystko idzie dobrze: interes rozwija się,
sama idea zdobywa zwolenników, więc przyjaciołom wreszcie zaczyna się układać.
Sielanka ta zmienia się w momencie, gdy otrzymują z pozoru przeciętne zlecenie.
Okazuje się, iż w miejscu wskazanym przez klienta znajdują się zwłoki kobiety.
Tamara, Frauke, Kris i Wolf mają proste zadanie – przeprosić ją za
niewyobrażalne męki, w jakich umarła. Tak rozpoczyna się mroczna i pełna
okrucieństwa gra, w którą tajemniczy zleceniodawca wciąga naszą czwórkę.
Tak w skrócie przedstawia się fabuła thrillera spod pióra
Zorana Drvenkara, chorwackiego pisarza wychowanego w Berlinie i autora
wielokrotnie nagradzanych książek. Przyznam szczerze, że nie słyszałam o tym
nazwisku, dopóki „Sorry” nie wpadło mi w ręce podczas przeglądania ‘pudełka z
promocjami’ w Matrasie. Skuszona okładką, ceną (10 zł – okazja jakich mało)
oraz opisem bez zbędnego wahania dokonałam zakupu. I szczerze muszę powiedzieć,
że pewnością była to jedna z moich lepszych książkowych inwestycji w minionym
roku. Dlaczego? Już wyjaśniam.
Dzieło Drvenkana wciąga jak czarna
dziura i nie wypuszcza ze swych sideł, zaskakuje i szokuje brutalnością,
przeraża i zmusza do refleksji. To wszystko daje się odczuć już na pierwszych
stronach, gdzie na dzień dobry mamy opis morderstwa z zimną krwią. Jak dla mnie
– miód-malina, uwielbiam takie klimaty (wiem, zabrzmiało to trochę
przerażająco, ale co poradzę, że mam takie upodobania). W powieści występuje
narracja przeplatana – mamy kilku narratorów, którzy ‘przedstawiają’ fabułę ze
swojego punktu widzenia i każdy z nich opowiada historię we własnym stylu,
czyli narracja pierwszoosobowa, oraz występuje również narrator-obserwator.
Wypowiada się w czasie teraźniejszym i wprowadza nas on do głównego wątku,
niekiedy dając złudzenie dialogu z czytelnikiem. Po raz pierwszy spotkałam się
z takim zabiegiem literackim i zdecydowanie przypadł mi on do gustu. Nadaje on
książce szczególnego klimatu oraz możliwość większego ‘wczucia się’ w fabułę.
Dużym plusem są bohaterowie. Grupa
przyjaciół, z których każdy miał mniej lub bardziej przechlapane w życiu, są
przedstawieni wiarygodnie i ciekawie, wzbudzają sympatię u czytelnika. Za to
historia tajemniczego klienta ich firmy dosłownie wbija w fotel. Przyznaję, że
momentami mnie przerastała.
Krótko mówiąc, „Sorry” jest
zdecydowanie godne polecenia. Świetnie zarysowana i dopracowana historia,
brutalne opisy, ciekawie nakreśleni i realistyczni bohaterowie, a także mroczny
klimat – to wszystko składa się na rewelacyjny thriller, który na długo zapada
w pamięć. I z całym szacunkiem, ale nie przeproszę was za to, że wybierając tę
książkę na wieczór przeze mnie zarwaliście noc.
PS.: No dobra. Sorry.
A Wy jak
myślicie - da się jeszcze napisać niesztampowy, oryginalny i zaskakujący
kryminał, pozbawiony schematyczności? Czy można jeszcze czymś zaskoczyć
czytelników?
Jak najbardziej każdy może stworzyć oryginalny kryminał i ksiązkę z innego gatunku, to tylko zależy od talentu i pomysłu. Ciekawa recenzja. Postaram się przeczytać ;)
OdpowiedzUsuń