Stieg Larsson Zamek z piasku, który runął, tłumaczenie:
Alicja Rosenau, tytuł oryginału: Luftslottet som sprängdes, stron 784, Wydawnictwo Czarna Owca, 2009 |
Akcja fabuły „Zamku z piasku, który runął” rozpoczyna się dokładnie w tym
samym momencie, w którym urywa się drugi tom, czyli „Dziewczyna, która igrała z
ogniem”. Po krwawej konfrontacji z ojcem Lisbeth w bardzo ciężkim stanie trafia
do szpitala. Tylko dzięki szybkiej interwencji Mikaela, który w ostatniej
chwili dotarł na miejsce pobytu Zali, udaje jej się przeżyć. Media i policja
szykują się do procesu sławnej psychopatycznej morderczyni. Tymczasem Mikael,
pewien niewinności swojej przyjaciółki, postanawia wykorzystać zdobyte
informacje i tym samym ujawnić państwowy spisek dotyczący Lisbeth i Zali. Zdaje
sobie sprawę, że wstrząśnie tym całym krajem, jednak nie cofnie się przed
niczym. Tymczasem służby specjalne chroniące Zalachenkę starają się
przeszkodzić Mikaelowi oraz redakcji „Millennium” i
nie wahają się użyć ku temu wszelkich dostępnych im środków.
To już ostatni, liczący sobie prawie 800 stron tom słynnej kryminalnej
trylogii, i równie dobry jak jego poprzednicy. Tym razem gatunkowo jest to
bardziej thriller polityczny aniżeli kryminał – poznajemy struktury i tajemnice
szwedzkich służb bezpieczeństwa. Wszystko opisane zostało z niezwykłą precyzją
i dokładnością, co tworzy miejscami niepotrzebne dłużyzny. Jako że osobiście
nie przepadam za polityką, przydługawe polityczne wywody doprowadzały mnie do
szału i przyznaję się bez bicia, że większość po prostu pominęłam. Za to proces
Lisbeth Salander – majstersztyk, mój ulubiony fragment. Akcja powieści rozwija
się w moim odczuciu nieco wolniej niż w poprzednich częściach, ale książka nic
na tym nie traci. Larsson świetnie manipuluje fabułą, niejednokrotnie
wprowadzając czytelnika w zdumienie, gdy nie wszystko okazuje się takie, jakie
być powinno. Jedyną rzeczą, jaka może odrzucić większość odbiorców, jest
szczęśliwe zakończenie – złoczyńcy zostają ukarani, dobro zwycięża. Słowem, nieco
schematycznie i mało zaskakująco.
Pomimo kilku wad, „Zamek z piasku, który runął” to obowiązkowa pozycja
dla każdego fana kryminału oraz literatury skandynawskiej. Polecam ją z czystym
sumieniem i lojalnie ostrzegam – dla trylogii Larssona zarwiecie niejedną noc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz