Jakub Małecki Dżozef, stron 384, Wydawnictwo W.A.B., 2011 |
Muszę przyznać, że przekonuję się do polskich pisarzy. Ostatnio na blogu
gościł Bartek Basiura, nieco wcześniej Kossakowska, Lewandowski, Ćwiek i dwukrotnie
Miszczuk, a także Ziemiański jako niewypał. Małecki natomiast ląduje tutaj już drugi raz i z pewnością nie ostatni. Niewątpliwie
twórczość tego pisarza zasługuje na uwagę, czego dowodzi powieść Dżozef.
Głównym bohaterem książki jest Grzesio Bednar. Grzechu to
dwudziestotrzyletni absolwent zawodówki i mieszkaniec blokowiska na
warszawskiej Pradze, który generalnie ma pecha. Jednego dnia zostaje napadnięty
i okradziony, drugiego traci pracę, zaś trzeciego trafia do szpitala ze
złamanym nosem. Wraz z nim na sali leżą: rzutki biznesmen Kurz, narzekający na
wszystko dookoła Maruda oraz małomówny i tajemniczy Czwarty, wielbiciel książek
Josepha Conrada. Pobyt w szpitalu dłuży się niemiłosiernie, a czas wypełnia
telewizja na dwuzłotówki oraz wizyty, które rzadko należą do przyjemnych.
Wszystko zmienia się, kiedy któregoś wieczora Czwarty zaczyna gorączkować. W majakach dyktuje Grzesiowi tajemniczą opowieść.
Wkrótce w szpitalu zaczynają dziać się niepokojące i dziwne rzeczy – znikają sale,
korytarz, drzwi – słowem, świat dookoła bohaterów kurczy się…
Dżozef to zderzenie dwóch
światów. Jeden to środowisko dresiarzy, którego przedstawicielem jest Grzesio.
Mamy więc nie tylko charakterystyczny dresiarski slang, ale też imprezy,
panienki, siłownia, przeklinanie pod blokiem, ćpanie i bójki, a także brak
pracy i perspektyw. Zupełnie inną rzeczywistość przedstawia snuta przez
Czwartego opowieść o Stasiu Baryłczaku, która rozpoczyna się w latach 50. –
nieco baśniowa, ale też smutna i przygnębiająca. Towarzysz Grzesia ze
szpitalnej sali opowiada historię swojego dzieciństwa, naznaczonego piętnem w
postaci mrocznego Kozła Drewniaka, powołanej przez chłopca do życia. Pomostem
łączącym bohaterów z tych dwóch skrajnie różnych światów (czyli Grzesia i
Stanisława) jest twórczość wspomnianego Josepha Conrada – a konkretniej zawarte
w niej moralne dylematy i szukanie samego siebie, co również łączy naszego
dresiarza z człowiekiem, który (jak mu się zdaje) przegrał własne życie przez
dręczącego go demona z dzieciństwa.
Największym plusem książki są bohaterowie, do bólu prawdziwi i ludzcy. Grześ
to prosty chłopak, który chce coś robić, do czegoś dojść. Męczy się w związku z
Weroniką, której nawet nie lubi, a tak naprawdę jego myśli zajmuje dziewczyna z
sąsiedztwa. Jego najlepsi kumple to Cegła (ćpun, złodziej i handlarz częściami
samochodowymi) i Jurij (zapalony maniak imprez Sunrise Festiwal). Sam Grzechu
nie jest typowym przedstawicielem środowiska blokersów – chce coś w życiu
osiągnąć i nieraz pokazuje, że pod górą mięśni ma także mózg i potrafi myśleć. Czwarty, skryty i małomówny wielbiciel Conrada, dla którego
twórczość pisarza jest jedyną ucieczką od znienawidzonego demona, który niemal przez
całe życie pozbawiał go możliwości kochania drugiego człowieka, wypada
niezwykle wiarygodnie. Podobnie jest z Marudą, którego niestety nie da się polubić
(na szczęście szybko opuszcza szpital i powieść) oraz z panem Leszkiem,
stanowiącym obraz typowego, zapracowanego biznesmena, który nieco kręci w
interesach. Kozioł Drewniak, groźnie łypiący na czytelnika z okładki, jest
wredny, złośliwy i wkurzający. Stworzony przez ośmioletniego Stasia, tkwi przy
nim jak cień i, zazdrosny o relacje chłopca z innymi ludźmi, nie pozwala mu cieszyć się normalnym życiem. Symbolizuje demony, z którymi zmaga się z
pewnością każdy z nas.
Dżozef to bardzo dobra książka.
Powieść o powieści, o walce z demonami i poszukiwaniu samego siebie. Fuzja dresiarskiej
gawędy z realizmem magicznym oraz elementami grozy, a także blokowego slangu z
sentencjami z twórczości Conrada to wybuchowa mieszanka, która daje naprawdę
świetny efekt. Słowem, porządna literatura godna polecenia.
Jestem bardzo zła... >_< Miałam tę książkę w ręce... nowiutką... w Tesco... za... 3,75 zł... i jej nie kupiłam :( Następnym razem kiedy wpadnie mi w ręce... nie będę się wahała, choć za polską literaturą nie przepadam ;)
OdpowiedzUsuńAuć... :( na drugi raz bierz bez wahania! Czasem takie zakupy w ciemno bardzo się opłacają :)
UsuńNie wiem jak to jest, że masa ludzi narzeka na to, że historie Małeckiego są miałkie. Przecież ten gość wymyśla genialne rzeczy. Dżozef jest niezły, ale Odwrotniak miażdży wszystko. Doszczętnie.
OdpowiedzUsuńKwestia gustu :) dla mnie Małecki to jeden z lepszych polskich pisarzy i nie tylko Dżozef jest tego dowodem. A po Odwrotniaka też chętnie sięgnę, a co.
Usuń