Konrad T. Lewandowski Magnetyzer, stron 296,
Wydawnictwo Bollinari Publishing House, 2015
|
Przedwojenna Warszawa. W stolicy zaczyna działać tajemniczy
zbrodniarz-spowiednik, który przy pomocy hipnozy skłania swoje ofiary do
zadawania sobie ogromnych cierpień i popełniania samobójstw. Sprawą zajmuje się
młody komisarz Jerzy Drwęcki. Wkrótce śledztwo zostaje zawieszone, gdy w grę
wchodzi konflikt państwa z Watykanem. Tymczasem pewien weteran powstania
styczniowego opowiada komisarzowi historię o rosyjskim magnetyzerze, który za
czasów Księstwa Polskiego próbował wpływać na ludzkie umysły. On również
wprowadza Drwęckiego w zamknięty świat stałych bywalców artystycznych kawiarni
– Franca Fiszera, pułkownika Wieniawy-Długoszowskiego, Boya Żeleńskiego czy
Tuwima. Mimo nowo zawartych, znaczących znajomości młody stróż prawa będzie
musiał sam zmierzyć się z warszawskim półświatkiem, który to wydał na niego
wyrok śmierci.
Egzemplarz „Magnetyzera” przybył do mnie od magazynu Fanbook. To bardzo
fajne (i tanie – 1,99 zł!) czasopismo o literaturze, gdzie właściwie każdy może
wysłać recenzję dowolnej książki, a wybrane recenzje zostaną opublikowane i
nagrodzone książkami (z autografami autorów). Tak też zrobiłam, o czym pisałam
tutaj, tak że polecam ten interes.
Pierwszą rzeczą, na jaką zwróciłam uwagę w „Magnetyzerze”, jest jego
wygląd. Okładka, cudne grafiki przy każdym rozdziale, numery stron „w plamach”
– ponieważ jestem wzrokowcem, to wszystko po prostu mnie urzekło. Naprawdę,
wydawnictwo zrobiło kawał dobrej roboty.
„Magnetyzer” to bardzo porządny kryminał retro. Powieść została napisana
z niezwykłą dbałością o szczegóły – Lewandowski pieczołowicie odmalował wygląd
przedwojennej Warszawy, ten niesamowity klimat, świat warszawskich artystów i
przestępców, a nawet ich żargon środowiskowy. Zresztą nie tylko o stolicę tu
chodzi, ponieważ we właściwą fabułę, toczącą się wokół tajemniczego
spowiednika, wpleciona jest opowieść weterana powstania styczniowego, Hiacyntusa,
o rosyjskim magnetyzerze działającym w czasach napoleońskich. Są to wspomnienia
starszego człowieka, które odgrywają znaczącą rolę w całej historii, pozwalają
zrozumieć intrygę i stanowią rozwiązanie tajemnicy. Zresztą Hiacyntus to
najbardziej barwny z bohaterów, a jego rubaszne żarty oraz żywiołowość nieraz
ratują fabułę. W powieści duże znaczenie odgrywają także autentyczne postaci –
Tuwim, Boy Żeleński, Franc Fiszer, Wieniawa-Długoszowski czy osobistości
przestępczego światka.
Jeśli chodzi o głównego bohatera, to… jest zbyt idealny. Przystojny, młody,
wszystko mu się udaje, z każdej opresji wyjdzie cało, dokopie każdemu
opryszkowi, rozwiąże każdą zagadkę (niemalże niczym jasnowidz). A, i jeszcze
dobrze mu się wiedzie w miłości. Taka Mary Sue w męskiej wersji, co niestety
uznaję za mały minusik. Jeszcze jeden minus dałabym za zbyt szybkie i naiwne
zakończenie, które trochę mnie rozczarowało.
Słowem podsumowania, „Magnetyzer” to (mimo kilku drobnych wpadek)
naprawdę dobra książka. Ciekawa i intrygująca fabuła, skrupulatnie odmalowane
realia międzywojennej stolicy i czasów napoleońskich, ciekawie nakreśleni i
niebanalni bohaterowie, plus spora dawka humoru – to wszystko składa się na
porządny kawał literatury. Ja z miejsca zakochałam się w stylu Lewandowskiego i
z pewnością sięgnę po dalsze przygody komisarza Drwęckiego. Tak więc gorąco
polecam i zachęcam do lektury.
Do mnie również "Magnetyzer" dotarł jako prezent od "Fanbook'a", ale mimo że książka przyszła już jakiś czas temu, do tej pory zalega na półce i jakoś nie mogę się za nią zabrać, ale skoro mówisz, że to dobry kryminał, to w końcu muszę po niego sięgnąć ;)
OdpowiedzUsuńwww.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Polecam, nie zawiedziesz się. ;)
UsuńMyślę, że to może mi się spodobać. Już sama okładka i tytuł przyciąga, a po Twojej recenzji odnoszę wrażenie, że ta książka jest niezwykle hm... klimatyczna. Sięgnę w wolnej chwili. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
http://chaosmysli.blogspot.com