Wyobraźnia ma olbrzymią moc – oczywiście odpowiednio użyta. Wyobrażając sobie
„coś”, kreujemy nowe światy, bawiąc się w twórców. O tym dobrze wiedzą artyści –
twórcy obrazów, książek, wierszy, muzyki oraz filmów. W kinie i wyobraźni nie
ma ograniczeń i panuje swoboda kreowania; czasami natomiast co za dużo, to
niezdrowo. Taki właśnie przerost formy nad treścią (choć z drugiej strony ma to jednak sens, o czym niżej) prezentuje nam film Sucker Punch.
kadr z filmu „Sucker Punch”, reż. Zack Snyder |
Mamy lata 50. XX wieku. W wyniku intryg ojczyma młoda dziewczyna, Baby Doll,
zostaje umieszczona w zakładzie psychiatrycznym. Za pięć dni ma przejść zabieg
lobotomii. W tym czasie bohaterka, aby zapomnieć o otaczającej ją rzeczywistości,
kreuje w wyobraźni alternatywny świat. Niestety tam także nie jest bezpieczna. Żeby
wydostać się z więzienia oraz uciec przed niebezpiecznym złoczyńcą, musi zebrać
pięć przedmiotów (cztery są znane, piąty element jest zagadką). Pomagają jej w
tym poznane w zakładzie dziewczyny: Sweet Pea, Rocket, Amber i Blondie.
Sucker Punch to pierwszy oryginalny projekt Zacka Syndera, który znany jest z takich filmów
jak 300 czy Watchmen. Strażnicy. Oglądając opowieść o młodych pacjentkach
psychiatryka ma się wrażenie, że reżyser dość mocno inspirował się popularnym
kinem oraz grami komputerowymi. Czego tu nie ma – ponury szpital lat 50.,
przerysowany (aczkolwiek uroczy) czarny charakter, śliczne dziewczyny walczące
w skąpych strojach, spisek, burdel, zła pani doktor, walka ze smokiem,
samurajskie pojedynki, roboty, zombie-naziści. Wszystko okraszone masą efektów
specjalnych, kapitalną muzyką i teledyskową konwencją. Zacieranie granicy snem
a rzeczywistością już było (choćby w Incepcji),
bo tutaj Baby Doll zdaje się „śnić w śnie” – w szpitalu przenosi się do
burdelu, a z burdelu do kolejnych światów (udaje jej się to podczas tańca,
którego niestety nie dane jest zobaczyć widzowi). Tam ona i jej koleżanki,
wizualnie wyjęte rodem z erotycznych nerdowskich snów, walczą z potworami,
żołnierzami-zombie i smokiem. W burdelu natomiast są tancerkami wykorzystywanymi
przez szefa, a w prawdziwym życiu – pacjentkami, które również są ofiarami
personelu szpitala. Obsadzone w tych rolach aktorki (w tym gronie znalazła się gwiazdka
Disneya, Vanessa Hudgens) mogły by się nawet wykazać i wycisnąć ze swoich postaci
coś więcej niż tylko ładny wygląd i nawalanie z broni palnej, ale niestety przyćmiły
je efekty specjalne. Robią one wrażenie, nie powiem (efekty, nie aktorki), natomiast
jest ich trochę za dużo i w połowie filmu zaczynają po prostu męczyć. Efekry komputerowe
nie tylko nie dają obsadzie pola do popisów aktorskich (no, może poza czarnym
charakterem, który wypada najlepiej ze wszystkich postaci), ale też sprawiają,
że pod ich nawałem znika drugie dno, które chciał przekazać Snyder. W obliczu
wspomnianego smoka, burdelu-szpitala czy walk z potworami wypada to niestety
jako pseudofilozoficzny bełkot, bo efekty i reszta utrudniają odbiór „duchowej strony”
filmu.
Sucker Punch wbrew pozorom ma trochę zalet. Bez wątpienia najlepszym punktem
filmu jest intro, które jest rewelacyjne. Dobra grafika, klimat teledysku, nieśmiało
wybijająca się z początku muzyka (cover Sweet Dreams w wykonaniu Emily Browning, wcielającej się w rolę głównej bohaterki) i świetna oprawa wizualna to zdecydowane
plusy wejściowej sekwencji. Muzyka zresztą jest niewątpliwym atutem całości
filmu, bo jest dobrze dobrana i dobrze współgra z danymi scenami. Pędząca na
łeb, na szyję akcja też ma swoje plusy – film jako obraz rozrywkowy spełnia
swoje zadanie. Z pewnością spodoba się on także fanom fantastyki i gier
komputerowych. Z dwojga złego, Sucker Punch
wypada nieźle jako niekończący się teledysk pokazujący wyobraźnię pacjentki szpitala
psychiatrycznego, z domieszką kiczu i zabawy konwencjami filmowymi. Zatem,
podsumowując – polecam.
Mnie film bardzo się podobał. Może to wina mojej słabość do wszystkiego, co ma związek z chorobami psychicznymi, ale uważam film za bardzo ciekawy, gra aktorska może nie jest na najwyższym poziomie (pomijając Oscara Isaaca, który wypadł tutaj wspaniale), ale jest dobra. Uwielbiam przesłanie filmu i jego tajemniczość, no i oczywiście intro, które, jak wspominałaś, jest boskie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!