niedziela, 27 marca 2016

„Sucker Punch” reż. Zack Snyder – recenzja

Wyobraźnia ma olbrzymią moc – oczywiście odpowiednio użyta. Wyobrażając sobie „coś”, kreujemy nowe światy, bawiąc się w twórców. O tym dobrze wiedzą artyści – twórcy obrazów, książek, wierszy, muzyki oraz filmów. W kinie i wyobraźni nie ma ograniczeń i panuje swoboda kreowania; czasami natomiast co za dużo, to niezdrowo. Taki właśnie przerost formy nad treścią (choć z drugiej strony ma to jednak sens, o czym niżej) prezentuje nam film Sucker Punch.
kadr z filmu Sucker Punch, reż. Zack Snyder
Mamy lata 50. XX wieku. W wyniku intryg ojczyma młoda dziewczyna, Baby Doll, zostaje umieszczona w zakładzie psychiatrycznym. Za pięć dni ma przejść zabieg lobotomii. W tym czasie bohaterka, aby zapomnieć o otaczającej ją rzeczywistości, kreuje w wyobraźni alternatywny świat. Niestety tam także nie jest bezpieczna. Żeby wydostać się z więzienia oraz uciec przed niebezpiecznym złoczyńcą, musi zebrać pięć przedmiotów (cztery są znane, piąty element jest zagadką). Pomagają jej w tym poznane w zakładzie dziewczyny: Sweet Pea, Rocket, Amber i Blondie.
Sucker Punch to pierwszy oryginalny projekt Zacka Syndera, który znany jest z takich filmów jak 300 czy Watchmen. Strażnicy. Oglądając opowieść o młodych pacjentkach psychiatryka ma się wrażenie, że reżyser dość mocno inspirował się popularnym kinem oraz grami komputerowymi. Czego tu nie ma – ponury szpital lat 50., przerysowany (aczkolwiek uroczy) czarny charakter, śliczne dziewczyny walczące w skąpych strojach, spisek, burdel, zła pani doktor, walka ze smokiem, samurajskie pojedynki, roboty, zombie-naziści. Wszystko okraszone masą efektów specjalnych, kapitalną muzyką i teledyskową konwencją. Zacieranie granicy snem a rzeczywistością już było (choćby w Incepcji), bo tutaj Baby Doll zdaje się „śnić w śnie” – w szpitalu przenosi się do burdelu, a z burdelu do kolejnych światów (udaje jej się to podczas tańca, którego niestety nie dane jest zobaczyć widzowi). Tam ona i jej koleżanki, wizualnie wyjęte rodem z erotycznych nerdowskich snów, walczą z potworami, żołnierzami-zombie i smokiem. W burdelu natomiast są tancerkami wykorzystywanymi przez szefa, a w prawdziwym życiu – pacjentkami, które również są ofiarami personelu szpitala. Obsadzone w tych rolach aktorki (w tym gronie znalazła się gwiazdka Disneya, Vanessa Hudgens) mogły by się nawet wykazać i wycisnąć ze swoich postaci coś więcej niż tylko ładny wygląd i nawalanie z broni palnej, ale niestety przyćmiły je efekty specjalne. Robią one wrażenie, nie powiem (efekty, nie aktorki), natomiast jest ich trochę za dużo i w połowie filmu zaczynają po prostu męczyć. Efekry komputerowe nie tylko nie dają obsadzie pola do popisów aktorskich (no, może poza czarnym charakterem, który wypada najlepiej ze wszystkich postaci), ale też sprawiają, że pod ich nawałem znika drugie dno, które chciał przekazać Snyder. W obliczu wspomnianego smoka, burdelu-szpitala czy walk z potworami wypada to niestety jako pseudofilozoficzny bełkot, bo efekty i reszta utrudniają odbiór „duchowej strony” filmu.
Sucker Punch wbrew pozorom ma trochę zalet. Bez wątpienia najlepszym punktem filmu jest intro, które jest rewelacyjne. Dobra grafika, klimat teledysku, nieśmiało wybijająca się z początku muzyka (cover Sweet Dreams w wykonaniu Emily Browning, wcielającej się w rolę głównej bohaterki) i świetna oprawa wizualna to zdecydowane plusy wejściowej sekwencji. Muzyka zresztą jest niewątpliwym atutem całości filmu, bo jest dobrze dobrana i dobrze współgra z danymi scenami. Pędząca na łeb, na szyję akcja też ma swoje plusy – film jako obraz rozrywkowy spełnia swoje zadanie. Z pewnością spodoba się on także fanom fantastyki i gier komputerowych. Z dwojga złego, Sucker Punch wypada nieźle jako niekończący się teledysk pokazujący wyobraźnię pacjentki szpitala psychiatrycznego, z domieszką kiczu i zabawy konwencjami filmowymi. Zatem, podsumowując – polecam. 

1 komentarz:

  1. Mnie film bardzo się podobał. Może to wina mojej słabość do wszystkiego, co ma związek z chorobami psychicznymi, ale uważam film za bardzo ciekawy, gra aktorska może nie jest na najwyższym poziomie (pomijając Oscara Isaaca, który wypadł tutaj wspaniale), ale jest dobra. Uwielbiam przesłanie filmu i jego tajemniczość, no i oczywiście intro, które, jak wspominałaś, jest boskie :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń