Haruki Murakami Mężczyźni bez kobiet, tłumaczenie: Anna Zielińska-Elliot, tytuł oryginalny: Onna no Inai Otokotachi (女のいない男たち), stron 320, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, 2015 |
„Mężczyźni bez kobiet” to zebranych
siedem opowiadań o miłości. Lecz nie tylko o miłości – także o samotności,
która nadchodzi nieuchronnie, gdy zabraknie
tej pierwszej. Bohaterem każdego z opowiadań jest mężczyzna, w którego życiu
nie ma kobiety (dosłownie lub metaforycznie). Albo odeszły, albo umarły albo
wręcz wcale się nie pojawiły. Ci mężczyźni są w różnym wieku, od studentów po
ludzi bardzo dojrzałych. Mamy tu owdowiałego aktora w średnim wieku i młodą
dziewczynę, która jest jego kierowcą, mamy także nieszczęśliwie zakochanego
lekarza, kobietę zwaną Szeherezadą oraz jej nietypową relację z mężczyzną
przetrzymywanym w pewnym domu, mamy wariację na temat „Przemiany” Franza Kafki, mamy właściciela baru
oraz marynarzy. Jest humor oraz elementy surrealistyczne, magiczne i realistyczne.
Jest tęsknota i fantazja wdzierająca się w codzienność. Jest także
tajemnica, bo to właśnie z niej (oraz z miłości) zbudowane jest życie. A nikt
nie potrafi opowiadać o tym w taki sposób, w jaki robi to Murakami.
Już wcześniej miałam do czynienia z twórczością Harukiego Murakamiego, więc nie jest to moje pierwsze spotkanie z japońskim pisarzem. W moje ręce wpadła trylogia „1Q84” oraz „Tańcz, tańcz, tańcz”, które mnie zachwyciły i oczarowały. Niemniej było w przypadku „Mężczyzn bez kobiet”. Pisarz w tych opowiadaniach porusza głównie temat utraty bliskiej osoby. Każdy z tekstów niesie ze sobą ogromny ładunek emocji i bardzo mocno uderza nimi w czytelnika. Jest miłość, namiętność, ból, strach, rozpacz i samotność, a także tęsknota, smutek i melancholia. Bohaterowie to samotni mężczyźni – wycofani, po przejściach, tkwiący w martwym punkcie. Trwałe piętno na ich życiu odcisnęły rzecz jasna kobiety – mimo iż mowa o ich braku, to jednak ich obecność wprowadza zamęt w życiu bohaterów. Występują jako żony, kochanki, pacjentki i opiekunki, a nawet kierowca. W jednej chwili są obecne, w drugiej znikają bez słowa (przez przypadek, nieporozumienie, seks lub… tłum marynarzy) i pozostawiają pustkę. Murakami przedstawia świat kobiet oraz to, że w życiu bohaterów odgrywają bardzo znaczącą rolę. Są jak tlen lub fundament – bez nich nie byłoby niczego. A każdy mężczyzna, w którego życiu brak kobiety, cierpi w ten sam sposób. Jest bezradny i samotny, próbując czymś wypełnić pustkę lub godząc się z nią.
Już wcześniej miałam do czynienia z twórczością Harukiego Murakamiego, więc nie jest to moje pierwsze spotkanie z japońskim pisarzem. W moje ręce wpadła trylogia „1Q84” oraz „Tańcz, tańcz, tańcz”, które mnie zachwyciły i oczarowały. Niemniej było w przypadku „Mężczyzn bez kobiet”. Pisarz w tych opowiadaniach porusza głównie temat utraty bliskiej osoby. Każdy z tekstów niesie ze sobą ogromny ładunek emocji i bardzo mocno uderza nimi w czytelnika. Jest miłość, namiętność, ból, strach, rozpacz i samotność, a także tęsknota, smutek i melancholia. Bohaterowie to samotni mężczyźni – wycofani, po przejściach, tkwiący w martwym punkcie. Trwałe piętno na ich życiu odcisnęły rzecz jasna kobiety – mimo iż mowa o ich braku, to jednak ich obecność wprowadza zamęt w życiu bohaterów. Występują jako żony, kochanki, pacjentki i opiekunki, a nawet kierowca. W jednej chwili są obecne, w drugiej znikają bez słowa (przez przypadek, nieporozumienie, seks lub… tłum marynarzy) i pozostawiają pustkę. Murakami przedstawia świat kobiet oraz to, że w życiu bohaterów odgrywają bardzo znaczącą rolę. Są jak tlen lub fundament – bez nich nie byłoby niczego. A każdy mężczyzna, w którego życiu brak kobiety, cierpi w ten sam sposób. Jest bezradny i samotny, próbując czymś wypełnić pustkę lub godząc się z nią.
Murakami bawi się słowem pisanym (tutaj duże brawa dla tłumaczki za
przemycenie gwary poznańskiej w opowiadaniu „Yesterday”). Jego język jest
prosty w odbiorze, surowy i oszczędny, lecz jednocześnie z tych przesyconych
metaforami niezbyt skomplikowanych zdań tworzy niezwykły świat, w którym
rzeczywistość miesza się z fantazją. Trafia do wyobraźni czytelnika, pokazuje
magię i prostotę codzienności, zmusza do refleksji. Opowiadania są wypełnione również
jazzem, dymem, nawiązaniami do znanych dzieł literatury i klimatem tajemnicy, a
między słowami kryje się rozdzierający smutek i tęsknota za tym, czego
najbardziej nam brakuje.
Reasumując, najnowszy tom opowiadań najwybitniejszego japońskiego
prozaika to bardzo dobra książka. Lektura niesamowicie wciąga, nie daje o sobie
zapomnieć oraz pokazuje odmienność kultury Dalekiego Wschodu. Zostawia trwały
ślad w duszy czytelnika, pozostawiając więcej pytań niż odpowiedzi. No cóż –
odpowiedzi na wszystkie niezbadane jeszcze pytania przyniesie nam życie, które
jest największą tajemnicą. I właśnie to jest głównym tematem „Mężczyzn bez
kobiet”. Szczerze polecam.
Murakami pisze w specyficzny sposób. Do Kafki odwoływał się też w innych książkach, np. "Kafka nad morzem". Lubię elementy realizmu magicznego, które wprowadza.
OdpowiedzUsuńJeśli się przekonałaś do opowiadań przez "Najpiękniejszą..." Bukowskiego i, wnioskuję po recenzji, po lekturze "Mężczyzn bez kobiet" nic w kwestii opowiadań się nie zmieniło to trzeba będzie w najbliższym czasie sprawdzić tego Murakamiego ;)
OdpowiedzUsuńDo tej pory nie zetknęłam się z twórczością tego autora, bo zawsze jakoś się mijamy... Ale myślę, że niebawem to zmienię. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
http://chaosmysli.blogspot.com