poniedziałek, 11 lipca 2016

Kiera Cass „Rywalki” – recenzja

Kiera Cass Rywalki, tłumaczenie: Małgorzata
Kaczarowska, tytuł oryginału: Selection, stron 336,
Wydawnictwo Jaguar, 2014
Każdy zna opowieść o Kopciuszku – baśń o ubogiej dziewczynie, pragnącej dostać się na bal i zostać ukochaną księcia. Kiera Cass w książce Rywalki, otwierającej cykl Selekcja, sięga po ten znany motyw, ale przerabia go po swojemu. Z jakim efektem? Zaskakująco dobrym. Ale po kolei.
Akcja powieści toczy się w państwie Illéa, powstałym na terenie dawnych Stanów Zjednoczonych po trzeciej wojnie światowej. Społeczeństwo kraju dzieli się na kasty – najwyżej są Jedynki, niżej Dwójki, i tak aż do Ósemek. America Singer, zwana Ami, jest Piątką, czyli jedną z artystów. Specjalizuje się w śpiewie oraz grze na kilku instrumentach, a występy to sposób na zarobienie na życie oraz pomoc niezbyt bogatej rodzinie. Tymczasem w kraju rozpoczynają się Eliminacje – wielki konkurs, którego zwyciężczyni zostanie żoną księcia Maxona oraz przyszłą władczynią Illéi. Zgłaszać mogą się wszystkie dziewczęta niezależnie od pochodzenia, więc dla wielu z nich to szansa na zostanie księżniczką oraz życie, o jakim zawsze marzyły. Ale nie dla Ami, której nie w głowie wytworne suknie, książęta i pałace. Mimo jej niechęci, do udziału w Eliminacjach namawia ją zarówno rodzina, jak i jej sekretna miłość, Aspen, z którym spotyka się od dwóch lat. Niespodziewanie America zostaje jedną z trzydziestu pięciu kandydatek do rywalizacji o miłość księcia i koronę. Dochodzi do wniosku, że nie ma nic do stracenia i zakłada, że i tak szybko odpadnie z morderczego wyścigu o władzę. Gdy jednak poznaje bliżej Maxona, zaczyna się zastanawiać, czy rzeczywiście chce opuścić pałac i wrócić do dawnego życia…
      Może i mam swoje lata, ale nie uważam, żebym była za stara na książki dla nastolatek. Wydaje mi się, że wiek nie stoi na przeszkodzie, by sięgać po literaturę dla dzieci czy młodzieży, bo zależnie od tego, ile mamy lat, inaczej interpretujemy pewne zawarte w nich treści. Dziecko nie zwróci uwagi na to, co przyciągnie uwagę dorosłego i na odwrót. W przypadku romansideł dla nastolatek, zwykle pozbawionych głębszego dna, mogą okazać się one niezobowiązującą rozrywką na wieczór lub dwa. Właśnie tak jest w przypadku Rywalek.
Muszę przyznać, że powieść mile mnie zaskoczyła. Spodziewałam się typowego, taniego romansu, przy którym szybko się znudzę. Tymczasem otrzymałam zgrabną i nieco baśniową opowieść, zaskakującą, choć zbudowaną z licznych schematów. Połączenie reality show, trójkąta miłosnego, konfliktu zbrojnego w tle (młode państwo Illéa jest ciągle atakowane przez rebeliantów oraz spotyka się z wrogo nastawioną polityką sąsiednich krajów), podziału kraju na dystrykty i społeczeństwa na kasty – to wszystko gdzieś już było, choćby w Igrzyskach Śmierci. Kiera Cass dodała jednak do tego umiejącą postawić na swoim bohaterkę, księcia, który okazuje się naprawdę być z bajki, oraz baśniową, dodającą uroku otoczkę.
Choć momentami powieść bywa boleśnie przewidywalna, to całość czyta się bardzo dobrze. Książka potrafi nieźle wciągnąć, zaintrygować i rozśmieszyć. Bohaterowie budzą sympatię (no, może oprócz niektórych kandydatek do serca księcia i korony), a czytelnik nie nudzi się, śledząc ich losy. Właściwie jedyną rzeczą, do której mogę się przyczepić, jest to, że w mojej opinii ta rywalizacja dziewcząt była troszkę za bardzo zepchnięta na drugi plan. Ale ponieważ baby to mendy (zwłaszcza, gdy w grę wchodzi walka o władzę i faceta), to liczę na to, iż w kolejnych częściach dziewczyny pokażą więcej pazurków – bo z pewnością sięgnę po następne tomy serii.

3 komentarze:

  1. Nie przeszkadzałoby mi, że jest przewidywalna. Wiele książek takich właśnie jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak bardzo podoba mi się ta okładka...
    Mimo swoich dziestu lat też lubię książki dla nastolatek.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam całość serii, a teraz jestem przy lekturze "Korony", która opisuje już losy następny Eliminacji ;) Patrząc z perspektywy czasu to właśnie tom pierwszy tej serii podobał mi się najbardziej. Zgadzam się z Tobą: dorosły dostrzeże zupełnie inne kwestie w książce młodzieżowej i dla dzieci - też często czytam czy oglądam coś dla młodszej kategorii wiekowej ;)

    OdpowiedzUsuń