W pierwszym tomie cyklu Grimm City, który miał swoją premierę w zeszłym
roku, Jakub Ćwiek zaserwował czytelnikom wycieczkę do niezwykłego miasta. Wyrosłego
na truchle olbrzyma, z bogatym światkiem przestępczym, stylizowanym na czasy
prohibicji, zanurzonego w pyle i smole, owianego złą sławą, brudnego i nieprzyjaznego.
Miasta stanowiącego część niezwykłego świata, w którym wierzy się w baśń,
opowieść, bajkę i Bajarza – boskiego stwórcę. W maju tego roku ukazała się
druga z planowanych pięciu części serii.
Jakub Ćwiek Grimm City. Bestie, stron 361,
Wydawnictwo Sine Qua Non, 2017
|
Ćwiek ponownie zabiera czytelnika do ponurego miasta Grimm. Spowitego
tłustą czernią, zbudowanego na ciele olbrzyma, który runął z nieba, i napędzanego
jego smolistą krwią, stanowiącą podstawę przemysłu. Znów trafiamy do metropolii
owiana złą sławą, gdzie toczą się wojny mafijne, a o sprawiedliwości i
uczciwości nie słyszano dawno, podobnie jak o promieniach słońca. Tym razem
Grimm City grozi totalna wojna – ginie głowa jednej z mafijnych rodzin. Oznacza
to zerwanie paktu, zwłaszcza iż o popełnienie zbrodni zostaje oskarżony jeden z
poruczników konkurencji. Wszyscy szykują się do najważniejszego procesu
sądowego w historii miasta, jednak nikt nie może być pewien, że każdy będzie
grał uczciwie. W obliczu tych wydarzeń sprawą drugorzędną wydaje się pojmanie
Drwala, szaleńca brutalnie mordującego kobiety i rąbiącego ich ciała siekierą. Śledztwo
prowadzi Evans, co dla niego jest karą za podpadnięcie przełożonym. Mordercy szuka
także Emeth Braddock zwany Bestią, samozwańczy stróż prawa i opiekun ubogiej dzielnicy Grimm City.
Sięgając po Bestie, oczekiwałam
mrocznego kryminału noir, solidnie doprawionego urban fantasy i klimatem czasów
Ala Capone. Tym razem autor dodał dramat sądowy i jeszcze więcej elementów ze
świata baśni niemieckich baśniopisarzy, co sprawiło, iż otrzymałam więcej niż
się spodziewałam.
Ćwiek jest genialny w tworzeniu atmosfery i odwzorowywaniu realiów
rzeczywistości, którą tworzy, co świetnie widać w Bestiach. Przez to czytelnik ma wrażenie, że Grimm City jest obok
niego, otacza go swoją smolistością, złem i niepokojem, dusi i oplata mackami,
zaprasza do mrocznych uliczek, brudnych slumsów i pięknych rezydencji. To właśnie
miasto staje się pełnoprawnym bohaterem utworu, a jego losy toczą się wraz z
opowieścią. Autor nie odkrywa wszystkich tajemnic, bo na to przyjdzie jeszcze
czas, ale te, których rąbka uchyla, intrygują i totalnie wciągają. W tylko
sobie znany sposób transformuje motywy popkulturowe, serwując czytelnikowi
znane schematy czy motywy, lecz podane „na świeżo”. Mamy barwne sceny pojedynków
i bójek, dochodzenie śledcze, makabryczne opisy okrutnych zbrodni, przekupnych
stróżów prawa i bezlitosne obnażenie kulawości systemu prawnego krainy. Docieramy
do nieznanych wcześniej części miasta, ubogich slumsów. Tam nie docierają
władze mafii czy policji, bieda rządzi się swoimi prawami, a nad wszystkim
czuwa Bestia – były bokser Emeth Braddock, jeden z najbardziej intrygujących bohaterów
powieści. Spotykamy też postacie z pierwszego tomu cyklu (m.in. Pallę di Neve
czy ojca Perro), poznajemy nowych bohaterów, a wszyscy są na równi dobrze
skonstruowani, pełnokrwiści i ciekawi. Doktryna religijna królestwa,
zakładająca iż życie składa się z wątków układających się w opowieść, wywiera
wpływ na każdego z nich – choć nie wszyscy są religijni.
Podsumowując, Bestie oceniam
bardzo wysoko. Jest tutaj dokładnie to wszystko, co znam z pierwszego tomu
cyklu o mieście Grimm, a nawet więcej. Kryminały noir ukazujące baśnie w
krzywym zwierciadle – tak najkrócej można opisać obydwa tomy serii. Zachęcam do
sięgnięcia po te książki i zanurzenie się w smogu, baśniach i tajemnicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz