czwartek, 21 września 2017

„Mięso” reż. Julia Ducournau – recenzja

Mocny body-horror, kontrowersyjny i obrzydliwy, łamiący tabu film o budzącej się seksualności, dramat o dojrzewaniu i rodzinie, niepokojąco erotyczny, wyuzdany i pełen przemocy, szokujący, głupi i prowokujący – to tylko niektóre z opinii, jakie można przeczytać o jednym z najgłośniejszych horrorów ostatnich miesięcy. Mowa o filmie Raw, który u nas przetłumaczono jako Mięso. Debiutancki obraz Julii Ducournau 22 września wchodzi na ekrany polskich kin.
kadr z filmu „Mięso [Raw]”, reż. Julia Ducournau
Bohaterką filmu jest nieśmiała Justine, która pochodzi z szanowanej rodziny weterynarzy. Podobnie jak jej nadopiekuńczy rodzice, Justine jest zdeklarowaną wegetarianką. Dziewczyna zaczyna właśnie studia weterynaryjne, wyprowadza się z domu i zamieszkuje w akademiku. Tam kosztuje studenckich przyjemności, imprez, alkoholu i wolności. Do tego dochodzą trudne relacje z siostrą, nauka oraz bolesne początki studiowania w odseparowanej od świata uczelni. Wszystko zmienia się, kiedy podczas tradycyjnych otrzęsin Justine zostaje zmuszona do spróbowania surowego mięsa królika. To z pozoru błahe wydarzenie sprawia, że bohaterka przechodzi przemianę z nieśmiałej i zahukanej osóbki w agresywną i niebezpieczną smakoszkę najpierw zwierzęcego, a potem ludzkiego mięsa.
Nie da się ukryć, że fabuła filmu brzmi co najmniej kontrowersyjnie. Oto nieśmiała wegetarianka staje się groźną kanibalką. Absurd, groteska, obrzydliwość, krew i flaki – to pierwsze skojarzenia, kiedy przeczyta się opis debiutanckiego obrazu francuskiej reżyserki. Z mniej więcej takim nastawieniem poszłam na seans Mięsa podczas festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty. Oczekiwałam parodii, groteski, absurdalnego podejścia do tematu, czarnego humoru i byłam ciekawa, jak zostanie to pokazane. Tymczasem Mięso przerosło moje oczekiwania.
To film-petarda. Jasne, obrzydliwych scen jest w nim dużo, ale nie są one w przesadnych ilościach. Sceny pałaszowania mięska przeplatają się z ilustracjami studenckiego życia, zajęć, w których uczestniczą młodzi adepci medycyny weterynaryjnej oraz ukazania siostrzanych relacji Justine z Alexią (która okazuje się być równie mordercza jak jej młodsza siostrzyczka), a wszystko jest przedstawione za pomocą pięknych zdjęć, skontrastowanych z ujęciami „z ręki”. Wizualnie film jest bardzo dobry, kolory są mgliste i klimatyczne, muzyka też jest świetnie dobrana. Niemal w każdej scenie z ekranu wyziera dziwne i niezdrowe napięcie, niepokój i nieznośne oczekiwanie, co się jeszcze wydarzy, do czego posuną się Justine i Alexia, jak ta historia się zakończy. Na olbrzymią pochwałę zasługuje Garance Marilier wcielająca się w główną bohaterkę, która aktorsko podołała trudnej roli.
Przemiana wegetarianki w kanibalkę jest jedynie pretekstem do zobrazowania dorastania nastoletniej Justine. W dziewczynie budzą się hormony, dochodzi do głosu pożądanie. Film pod tym względem jest mocno erotyczny, nie brak w nim naturalistycznych scen seksu. Reżyserka obrazuje też piekiełko studenckiego życia w akademiku, gdzie starsi koledzy pastwią się nad pierwszoroczniakami, a przyszli lekarze zachowują się nieomal jak zwierzęta.
Podczas pokazu filmu na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto 2016 kilka osób zemdlało. Na seanse w kinie Nuart Theatre w Los Angeles do biletów dołączano torebki na wymioty. Z kolei na wrocławskim festiwalu widzowie śmiali się i oklaskiwali film przy najostrzejszych scenach, czasem tylko wydając odgłosy obrzydzenia. Siedziałam wśród nich, śmiejąc się i klaszcząc ze wszystkimi. Niemniej Mięso nie jest filmem dla ludzi o słabych żołądkach, do których zaliczam się także i ja. Po wyjściu z sali kinowej już wiedziałam, dlaczego nie lubię takich filmów. Jeśli jednak chcecie się przekonać, o co w tym chodzi, jak daleko sięgają granice smaku w kinie i co takiego jest w tym filmie, że budzi zachwyty krytyków, to zapraszam na seans. Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz