sobota, 25 listopada 2017

Magdalena Kostyszyn „Ch…jowa Pani Domu” – recenzja


Współczesne kobiety są atakowane promowanym przez media wizerunkiem perfekcyjności. Mamy być perfekcyjne: szczupłe i piękne, z przystojnym mężem u boku i grzecznymi dziećmi, pięknym i nienagannie wysprzątanym mieszkaniem oraz kwitnącą karierą zawodowową. Brzmi pięknie? Może i tak. Tymczasem wyścig o tytuł Perfekcyjnej Pani Domu nie wszystkim się podoba – a już z pewnością nie Magdalenie Kostyszyn, która od kilku lat prowadzi na Facebooku fanpage „Chujowa Pani Domu”. 
Magdalena Kostyszyn Ch…jowa Pani Domu,
stron 286, Wydawnictwo Flow Books, 2016
Magdalena jest z wykształcenia polonistką, pracuje w branży PR oraz prowadzi bloga pod pseudonimem Venila Kostis. Od niedawna jest znana również jako ekspertka od nieładu, głównie za sprawą facebookowej strony, na którą wrzuca bardzo inspirujące zdjęcia, które ukazują, jak współczesne panie domu radzą sobie z domowymi obowiązkami. Bohaterki zdjęć udowadniają, że nie trzeba mieć idealnie posprzątanego mieszkania, obiadu z trzech dań codziennie czekającego na powrót pana męża z pracy czy dokładnie wyprasowanych ubrań. No bo po co? Wystarczy, że każda kobieta będzie prowadzić własny dom w taki sposób, by poczuć się w nim po swojemu, czyli szczęśliwie. Magda oraz jej fanki dały do zrozumienia Polkom, że bycie przeciętną jest o wiele ciekawsze niż dążenie do nieosiągalnego ideału. Swoje przemyślenia blogerka zebrała w książce Ch…jowa Pani Domu – antyporadniku o  tym, jak nie zostać idealną i nie zwariować.
     Książka Kostyszyn jest pełna tego, czego brakuje nam na co dzień, czyli dystansu, humoru i ironii. To zbiór luźnych felietonów pogrupowanych tematycznie (choć czasami miałam wrażenie, że autorka za bardzo odbiega od tematu danej sekcji) na temat życia współczesnej kobiety. Czytelniczka (publikacja skierowana jest głównie do kobiet) poznaje zabawne i ironiczne historyjki o celebrowaniu świąt, przygotowaniach do urlopu oraz perypetiach freelancerki pracującej w domu. Dowiaduje się też, jak przygotować wykwintny obiad, jak poradzić sobie z domowymi porządkami oraz odwiecznym problemem każdej kobiety (czyli słynnym „nie mam się w co ubrać” – wystarczy wziąć mężową kartę kredytową i problem z głowy). Panie aspirujące do tytułu „chujowej gospodyni” poznają opcje stylizacji na każdy dzień, odkryją sekret bycia złą matką oraz dowiedzą się, jak unikać sprzątania czy układać relacje z teściową. Krótko mówiąc, to antyporadnik ze zbiorem porad z życia wziętych.
Ch…jowa Pani Domu to nie tylko porady, są też refleksje i przemyślenia. Autorka dzieli się swoimi poglądami na różne kwestie życiowe, a jej bohaterka powraca też do lat dzieciństwa. Z kart książki można wyczytać o dzieciństwie zapowiadającym wspaniałe życie, a w tych tekstach czuć nostalgię i tęsknotę za świetnymi czasami. Z niektórych fraz wyziera smutek i depresja bohaterki tekstu, co nadaje książce trochę innego rysu.
Przyznam szczerze, że jestem nieco rozczarowana lekturą. Z jednej strony świetny styl pisania, którego nie można Magdzie odmówić (ja też jestem na polonistyce z filmoznawstwem i pracuję częściowo w domu, więc poniekąd wyczułam w niej bratnią duszę) – pisze lekko i z wyczuciem. Wypowiada słowa, z którymi masa kobiet może się utożsamić, i to jest jej wielka siła. Czegoś mi jednak w tej książce zabrakło. Niektóre teksty znałam z innych blogów czy książek, tylko inaczej napisane… Niemniej nie można Magdzie odmówić bystrości, trafnych spostrzeżeń i kreowania czegoś nowego w mediach. Ch…jowa Pani Domu to próba rozprawienia się ze stereotypami, nauki trudnej sztuki odpuszczania i nabrania dystansu do życia. Czy udana? Dla mnie nie do końca, ale niech każdy sam przeczyta i oceni. 

5 komentarzy:

  1. Chyba juz nie dla mnie, ale dla młodych? czemu nie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli książka jest napisana z humorem, to mnie to przekonuje!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje się być ciekawa, jednak nie do końca mnie przekonuje ta idea. Ok, nie musi być idealnie co nie oznacza jednak, że powinnam się chełpić tym, że mam w domu bałagan dlatego, że nie muszę i nie chce mi się sprzątać. Jako lekka lektura dla poprawienia humoru - ok, jako mantra - nie bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Raczej nie interesuje mnie tego typu ksiazki. Zwlaszcza sam tytul juz daje mi sygnal: omijaj z daleka :)

    OdpowiedzUsuń