środa, 20 grudnia 2017

Haruki Murakami „Zawód: powieściopisarz” – recenzja


Niejednokrotnie tutaj wspomniałam, że Haruki Murakami należy do grona moich ulubionych pisarzy. Cenię Japończyka za zdolność malowania słowami niezwykle symbolicznych utworów, które urzekają mnie swoją magią i prostotą. Bardzo więc ucieszyłam się na wieść o planowanym wydaniu zbioru esejów Murakamiego. Mowa o prezentowanym niżej tomie Zawód: powieściopisarz.
Haruki Murakami Zawód: powieściopisarz,
tytuł oryginalny: 職業としての小説家 (Shokugyō to shite
no shōsetsuka), tłumaczenie: Anna Zielińska-Elliot, stron 288,
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, 2017
Haruki Murakami to najbardziej kojarzony pisarz z Kraju Kwitnącej Wiśni. Od czasu debiutu w 1979 roku (miał wówczas 30 lat) wydał już kilkanaście powieści i zbiorów opowiadań. Zajmuje się również tłumaczeniem literatury amerykańskiej i pisaniem esejów. Sześć z nich, opublikowanych na przełomie ostatnich kilku lat, pisarz zebrał i umieścił w książce. Opowiada w nich o swojej młodości, pracy na własny rachunek i początkach kariery pisarskiej oraz o tym, jak to jest być pisarzem. Udziela również rad na temat pisania, opisanych na przykładzie samego siebie. Z tekstów stopniowo wyjawia się postać indywidualisty, który w kolektywistycznym społeczeństwie wszystko robi na przekór. Zamiast pracy w korporacji otwiera własny biznes, nie rozwodzi się z żoną, po medialnym sukcesie książek ucieka za granicę, wbrew fatalnym recenzjom wciąż uparcie tworzy, studia kończy po siedmiu latach, biega w maratonach, zaś debiutancką powieść wydaje po angielsku. A przy tym jest niezwykle skromny, szczery, prostolinijny i sympatyczny.
     Zawód: powieściopisarz czyta się bardzo przyjemnie. To lekka i wyjątkowa lektura, która pozwala poznać Harukiego Murakamiego od zupełnie innej strony. Pisarz opisuje swoją młodość z społeczeństwie powojennej Japonii – czytelnik ma okazję przeczytać o tym, jaką przeszedł drogę do swojego obecnego statusu. Dzięki tej lekturze dowiedziałam się, że Murakami kocha jazz, a w latach studiów prowadził nawet klub jazzowy, idąc wbrew stereotypom. Miła i zaskakująca ciekawostka.
          Książka urzekła mnie także tym, w jaki sposób Murakami podchodzi do pisania i literatury w ogóle. Opisuje swoją drogę oraz metody pracy nad tekstem. Kluczową kwestią jest u niego systematyczność – dziennie pisze cztery tysiące słów. Ktoś powie, że to dużo, inni, że mało, ale wypracowanie takiego schematu pracy umysłowej jest niezwykle czasochłonne i godne podziwu. Jak mówi Murakami, bardzo łatwo jest stworzyć historię, tylko co po niej? Obecnie książki żyją krótko i wejście do kanonu jest trudne, tym bardziej iż debiutujący pisarze często nie wyznaczają sobie strategii. W ten sposób łatwo zginąć wśród setek propozycji księgarni – a miejsce na półkach kiedyś się skończy. W dużej mierze Murakami pisze o oczywistościach (wśród cech potrzebnych w zawodzie pisarza wymienia m.in. zdolność do obserwacji codzienności czy wspomnianą już systematyczność), lecz warto podkreślić, że jest to jego subiektywne zdanie. Schemat jego pracy nie sprawdzi się zatem u każdego.
      Niemniej uważam te eseje za ciekawą lekturę. Teksty napisane są charakterystycznym, prostym językiem Murakamiego, co nadaje im lekkości. Nie jest to poradnik, lecz zbiór luźnych refleksji i rozważań. Zawód: powieściopisarz to sympatyczna książka o życiu i twórczości równie sympatycznego człowieka. Do poczytania w wolnej chwili, jako interesującą ciekawostkę. A czy komuś pomoże w zostaniu pisarzem? Zobaczymy. 

4 komentarze:

  1. Już tyle razy chciałam sięgnąć po jakąś książkę tego autora i do tej pory żadnej nie przeczytałam. Muszę nadrobić. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O tym pisarzu czytałam nie raz i nie dwa i bardzo ciekawią mnie jego książki. Tę pozycję jednak sobie odpuszczę, bo nie przepadam za książkach o samych autorach czy ich życiu, pracy...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam jeszcze nic tego autora, ale mam nadzieję, ze w najbliższym czasie się to zmieni. Tylko dobrego wszędzie o nim słyszę :)

    Read With Passion

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi ciekawie. Chętnie sięgnę po książkę. Szczególnie, że lubię autora.
    4000 słów??? Sporo.

    OdpowiedzUsuń