Przemoc jest zła, to jasne
jak słońce. Mimo to kultura popularna wcale przed nią nie ucieka. Oglądamy
brutalne filmy i seriale, czytamy książki pełne okrucieństwa. Dlaczego? Czemu tak
lubimy oglądać i czytać sceny pełne brutalności? Reżyser Michael Haneke
bezbłędnie przeanalizował to zjawisko w swojej produkcji o wymownym tytule Funny Games.
![]() |
kadr z filmu „Funny Games”, reż. Michael Haneke |
Bohaterami filmu jest
małżeństwo z dzieckiem. Georg senior, Anna oraz Georg junior udają się na
wczasy do swojego domu letniskowego nad jeziorem. Planują żeglować na jachcie,
odpocząć z przyjaciółmi i zwyczajnie pobyć ze sobą. Coś jednak jest ewidentnie
nie tak – ich sąsiedzi i przyjaciele zarazem zachowują się dosyć dziwnie, w
dodatku nigdzie nie ma ich córki. Wkrótce także i u naszych bohaterów zaczyna
dziać się coś niepokojącego. Do ich domku puka młody chłopak, proszący o pożyczenie
jajek. Białe rękawiczki na dłoniach, natarczywe rozglądanie się oraz dziwne
zachowanie młodzieńca bynajmniej nie poprawiają atmosfery. Kiedy do domu
wkracza jego przyjaciel, obydwaj ujawniają swoją prawdziwą twarz – bezlitosnych
psychopatów, którzy zamierzają zagrać w okrutną grę ze swymi ofiarami… oraz
widzami, którzy oglądają ten spektakl.