sobota, 30 czerwca 2018

Naomi Moriyama, William Doyle „Japonki nie tyją i się nie starzeją” – recenzja



Kuchnia japońska od lat przenika także i na Zachód. Europejczycy i Amerykanie pokochali sushi, soję, miso i inne przysmaki z Kraju Kwitnącej Wiśni. Nie da się ukryć, że japoński styl życia i jedzenia jest nie tylko zdrowy, ale i modny. Na falach tego trendu co i rusz pojawiają się na rynku książki kucharskie lub poradniki, w których można znaleźć przepisy na japońskie potrawy oraz sposób na życie. Jedną z takich książek jest poradnik autorstwa Naomi Moriyamy i Williama Doyle’a pt. Japonki nie tyją i się nie starzeją.
Naomi Moriyama, William Doyle Japonki nie tyją
 i się nie starzeją, tłumaczenie: Magdalena Łacińska,
tytuł oryginalny: Japanese Women Don’t Get Old or Fat,
stron 288, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, 2016
Naomi Moriyama pochodzi z Tokio. Dzieciństwo spędzała w ogródku dziadków, jedząc świeże warzywa i owoce. Wyjechała do college’u w Illinois, gdzie żywiąc się burgerami i pizzą przytyła aż dwanaście kilogramów. Pracowała w nowojorskich firmach zajmując się obsługą klienta. Obecnie mieszka z mężem na Manhathanie, współpracuje także z najważniejszymi rynkami mody i towarów luksusowych. Kilka razy do roku odwiedza swoją matkę, której kuchnię odkryła na nowo i dzięki której udało jej się wrócić do poprzedniej figury. W wieku czterdziestu dwóch lat została proszona o pokazanie dowodu osobistego w sklepie monopolowym, by udowodnić, że jest pełnoletnia. W poradniku odkrywa sekrety kuchni swojej mamy, filary japońskiego gotowania, diety samurajów oraz radzi, jak zacząć gotować w azjatyckim stylu.
Interesuję się Japonią od ładnych paru lat. Fascynuje mnie odmienność tego kraju, jego kultura, język i oczywiście kuchnia. Uwielbiam sushi, choć bardzo rzadko mam okazję go próbować. Bardzo dużo czytam też o zdrowym odżywianiu i przeróżnych dietach. Sięgając po książkę Moriyamy liczyłam, że znajdę tam garść inspirujących porad i informacji, jak żyć zdrowo.
Cóż, nie ukrywam, że sporo się rozczarowałam. Trudno mi określić przynależność gatunkową tej książki – niby podręcznik, ale autorka snuje opowieść o sobie, podaje mnóstwo faktów historycznych, cytuje naukowców i wrzuca wiele przepisów na dania i napoje; książką kucharską też nie mogę tego nazwać, ponieważ przepisy przeplatają się ze wspomianymi refleksjami czy statystykami (dane, na które powołują się autorzy, w momencie polskiej premiery książki mają jakieś dziesięć lat „stażu” – trochę słabo). Ta niejednoznaczność stylistyczna strasznie mnie irytowała. Już nie wspomnę o polskim tłumaczeniu, które jest wybitnie źle wykonane – dawno tak nie narzekałam na literówki, powtórzenia i gramatyczne bzdury. Korekta chyba gdzieś przysnęła podczas pracy, nie wiem. Pominę fakt, iż okładka kompletnie nie pasuje do treści, którą zawiera książka.
Moriyama co i rusz wychwala Japończyków. Ach, jacy oni sprytni i mądrzy, jak to oni wspaniale się odżywiają, jak to genialnie komponują produktów do dań, mało tego – trzymają formę, chodząc pieszo na stacje metra! No szok, szacun, jak oni to robią! I tak mniej więcej przez całą książkę. Męczące, prawda? Powtarzanie takich oczywistych rzeczy jest dość nużące. Ponadto autorka bardzo lekko opisuje swoje dzieciństwo, co czyta się nawet przyjemnie, widać tu megaautentyzm i wiarygodność. Wylewne wspominanie kuchni jej matki jest urocze, ale przyznajmy – kto nie kocha gotowania swojej mamy? Przecież każda mama wyśmienicie gotuje! Poza tym w niektórych fragmentach wychodzi na jaw niewiedza Naomi, która m.in. niemal całkowicie wypiera wieprzowinę i wołowinę z kuchni japońskiej.
Podsumowując, uważam, iż Japonki nie tyją i się nie starzeją to raczej średnia propozycja poradnikowa o kuchni japońskiej. W książce roi się od błędów, nieaktualnych danych, przepisy są „rozrzucone” wszędzie zamiast zebrane w jednym miejscu, a sama książka jest ewidentnie napisana dla amerykańskiego lub australijskiego czytelnika. Jeśli polscy czytający chcieliby się czymś zainspirować po lekturze, to co prawda na końcu wśród źródeł znajdą kilka polskich stron sklepów, ale i tak większość składników czy przyborów będzie raczej trudno dostępna. Z przykrością przyznaję, że niestety zawiodłam się tą książką. Czy polecam? Niekoniecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz