poniedziałek, 4 lipca 2016

Jakub Ćwiek „Grimm City. Wilk!” – recenzja

Jakub Ćwiek Grimm City. Wilk!, stron 394,
Wydawnictwo Sine Qua Non, 2016
Twórczość Jakuba Ćwieka odkryłam przypadkiem. Ten przypadek zaowocował potem napisaniem pracy licencjackiej o serii Chłopcy (jej bohaterowie to Zagubieni Chłopcy z Piotrusia Pana i Wendy, którzy wyrośli na bandę motocyklistów). Gdy ukazała się nowa powieść tego pisarza, jedyną moją reakcją było: bjere, bo wiem, że będzie dobre. No i nie zawiodłam się.
Ponure Grimm City to spowita tłustą czernią metropolia, zbudowana na ciele olbrzyma i napędzana jego smolistą krwią oraz odłamkami węglowego serca, stanowiącego główne źródło miejskiego przemysłu. Tutaj rządzi mrok, strach, korupcja, zorganizowana przestępczość i… opowieść. Do tego miejsca, które trudno nazwać przyjaznym, nie docierają ani promienie słońca, ani sprawiedliwość. Przestępczy świat trwa w dawno ustalonym porządku – do teraz. Na gangsterską scenę wkracza Nowy Gracz, odpowiedzialny za brutalne morderstwa taksówkarzy. Policja niezbyt radzi sobie ze znalezieniem sprawcy, wykazując niewielkie zainteresowanie śledztwem. Sytuacja zmienia się, gdy ginie oficer policji, niejaki Wolf. W sprawę kolejnego morderstwa zupełnie przypadkiem zostaje uwikłany pewien muzyk, a także dziewczyna do złudzenia przypominająca Czerwonego Kapturka. Śledztwo, prowadzone przez inspektora Evansa oraz agenta McShane’a, przedstawiciela Służb Królewskich, nie będzie jednak łatwe, mając na uwadze powiązania rodzin mafijnych oraz możliwe podłoże religijne.
    Wbrew temu, co głosi napis pod tytułem na okładce, baśń jest ostatnim, czego spodziewam się od twórczości Ćwieka. Wyobraźnia pisarza nie zna granic, a on sam eksperymentuje z mieszaniem konwencji gatunkowych oraz wplata w nie nawiązania do znanej czytelnikowi popkultury i mitologii. Wykreował światy, w których świetnie bawią się m.in. wchodzący w konszachty z chrześcijańskimi aniołami nordycki bóg oszustwa i dawni towarzysze Piotrusia Pana. Tym razem, bazując na regułach gatunku czarnego kryminału, w charakterystyczny dla siebie sposób dorzucił do tego mroczne urban fantasy oraz znane baśnie, stanowiące fundament świata przedstawionego w powieści. Struktura owego świata przedstawia się dość intrygująco. Metropolia wyrosła (zgodnie z mitologią utworu) na ciele olbrzyma, którą zamieszkują m.in. postacie rodem z baśni Grimmów – oczywiście ledwo przypominające swoje baśniowe pierwowzory. Miasto ma także swoją religię, bazującą na opowieściach zebranych przez słynnych braci i spisanych w Świętej Księdze. Zgodnie z doktryną religijną wśród mieszkańców miasta panuje przekonanie, iż każdy ma do spełnienia w powieści określoną rolę.
Choć trzon fabuły (ot, zbrodnia i śledztwo) nie należą do specjalnie skomplikowanych, to nie ma to największego znaczenia. Tutaj liczy się klimat, którego w prozie Ćwieka z pewnością nie brakuje. Niewątpliwym atutem książki są także bohaterowie: najważniejsza trójka, czyli pechowy muzyk Alfie, idealista McShane oraz cyniczny gliniarz Evans, a i również ci z drugiego planu, jak choćby dziennikarka Palla di Neve, majordomus Mortimer Schrek, córka nuworysza Greta Lindtberg czy kapłan Perro. Każdy z nich odgrywa swoją rolę w powieści, są ciekawie zarysowani, choć nieco tendencyjni – lecz przez to niemniej ciekawi.
Grimm City. Wilk! to książka, którą czyta się jednym tchem. Mroczna opowieść w klimacie kina gangsterskiego lat trzydziestych, krwawa i brutalna, nie pozbawiona czarnego humoru oraz znanych każdemu odniesień popkulturowych. Otwiera zupełnie nowy cykl w twórczości polskiego pisarza. Wpadajcie zatem do ponurego miasta Grimm, w którym rządzi strach i baśń, rządząca się własnymi prawami.

PS. Zapraszam też do lajkowania blogowego fanpage'a na Facebooku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz