Jakub Ćwiek jest pisarzem znanym głównie fanom literatury
fantasy. Zasłynął jako twórca świata Kłamcy, stworzył alternatywną wersję
historii Zagubionych Chłopców, a ostatnio rozpoczął serię powieści opartych na
baśniach Grimmów. Dwa lata temu wraz z ojcem i przyjaciółmi wybrał się do
USA, celem zwiedzenia Ameryki śladami popkultury. Swoje wrażenia opisali w
książce Przez Stany POPświadomości
(recenzję możecie przeczytać tutaj).
Niedawno na rynku wydawniczym ukazał się tom opowiadań inspirowanych tą
wyprawą.
Antologia Drobinki
nieśmiertelności to zbiór opowiadań, które są reklamowane jako „dotykające
sedna amerykańskości”. Krótkie formy powstałe z inspiracji autentycznymi
wydarzeniami, miejscami oraz opowieściami związanymi ze wspomnianą podróżą po
Stanach Zjednoczonych. Bohaterami tekstów są Amerykanie, ludzie z krwi i kości,
ale też konkretne i niekoniecznie znane miejsca. Każde z opowiadań jest inne,
są w nich albo wątki kryminalne, albo skupiają się na przemijaniu i nostalgii. Czuć
w nich amerykańskie speluny, knajpki, widzimy zatłoczone ulice, słychać trąbkę
wygrywającą jazzową melodię i wystrzały broni, widać olbrzymie ciężarówki
przemierzające tysiące kilometrów autostrad. Przemierzamy przez Stany w
gawędziarskim stylu i klimacie sentymentalizmu. Co ciekawe – bez grama fantastyki, z którą od zawsze Ćwiek
jest kojarzony.
W niniejszym tomie autor przedstawia inne, sentymentalne oblicze Ameryki. Opisuje jednocześnie miejsca popularne, takie jak schody, na których trenował Rocky Balboa, jak i te mniej istotne i wcale nieznane, jak na przykład przydrożny bar, w którym niegdysiejsza legenda zostawiła swój autograf. Poznajemy historię kierowcy ciężarówki i radzenia sobie ze stratą, czytamy o rejestrze przestępców seksualnych i dopasowaniu się do społeczeństwa, aby uniknąć tarapatów, dowiadujemy się też o nieznanym obliczu rasizmu i stereotypach. We wszystkich tekstach pobrzmiewa nostalgia i duch amerykańskiej popkultury, na której wychowała się większość z nas. Zebranie przypadkowych wspomnień z podróży (na końcu każdego opowiadania jest dodana ciekawostka, jakie zdarzenie posłużyło za inspirację) rodzi się w coś podobnego do zmyślonego reportażu. Ćwiek pokazuje w zbiorze, że każde miejsce ma swoją historię, a czasem jego znaczenie jest znane tylko wybranym, którzy są sentymentalnie z nim związani. Antologia jest więc nie tyle podróżą po Ameryce, a po historii miejsc i rzeczy – tak powstają legendy, współczesne bajki dla dorosłych i opowieści, w których nie trzeba groźnych potworów, aby poczuć strach i grozę. Bo to właśnie my potrafimy być najgorszymi potworami, nie dajemy sobie rady z dramatami, które nas przerastają i regułami, które starzeją się wraz z nami.
Jakub Ćwiek Drobinki nieśmiertelności, stron 320, Wydawnictwo Sine Qua Non, 2017 |
W niniejszym tomie autor przedstawia inne, sentymentalne oblicze Ameryki. Opisuje jednocześnie miejsca popularne, takie jak schody, na których trenował Rocky Balboa, jak i te mniej istotne i wcale nieznane, jak na przykład przydrożny bar, w którym niegdysiejsza legenda zostawiła swój autograf. Poznajemy historię kierowcy ciężarówki i radzenia sobie ze stratą, czytamy o rejestrze przestępców seksualnych i dopasowaniu się do społeczeństwa, aby uniknąć tarapatów, dowiadujemy się też o nieznanym obliczu rasizmu i stereotypach. We wszystkich tekstach pobrzmiewa nostalgia i duch amerykańskiej popkultury, na której wychowała się większość z nas. Zebranie przypadkowych wspomnień z podróży (na końcu każdego opowiadania jest dodana ciekawostka, jakie zdarzenie posłużyło za inspirację) rodzi się w coś podobnego do zmyślonego reportażu. Ćwiek pokazuje w zbiorze, że każde miejsce ma swoją historię, a czasem jego znaczenie jest znane tylko wybranym, którzy są sentymentalnie z nim związani. Antologia jest więc nie tyle podróżą po Ameryce, a po historii miejsc i rzeczy – tak powstają legendy, współczesne bajki dla dorosłych i opowieści, w których nie trzeba groźnych potworów, aby poczuć strach i grozę. Bo to właśnie my potrafimy być najgorszymi potworami, nie dajemy sobie rady z dramatami, które nas przerastają i regułami, które starzeją się wraz z nami.
Świetne w tym zbiorze jest to, że Kuba potrafi stworzyć coś
z niczego. Wystarczy jedno zdanie, jeden obrazek czy zdarzenie, aby w głowie
pisarza urodził się całkiem nowy tekst. Jest świetnym obserwatorem
rzeczywistości, co doskonale widać w Drobinkach
nieśmiertelności. Przy okazji bardzo żywo czerpie z popkultury, która go
fascynuje – zmienna, powszechnie dostępna, wpływająca na nas wszystkich. Te
cechy są bardzo widoczne w tym zbiorze.
Reasumując, Drobinki
nieśmiertelności to porządny kawał literatury. Utrzymane w gawędziarskim
tonie teksty pokazujące różne oblicza Ameryki i jej mieszkańców, zawieszone
gdzieś pomiędzy fikcją literacką a rzeczywistością – cząsteczki amerykańskiej
popkultury i jej mitu. Zdecydowanie warto się przyjrzeć tej antologii, żeby
spróbować dotknąć sedna amerykańskiego snu, poczuć klimat nostalgii i dać się
mu pochłonąć. To udany eksperyment literacki Ćwieka, zajmujący i niebanalny. Bardzo
polecam.
Fajnie napisana recenzja, książka może być ciekawa i wnosząca pewną wiedzę. Takie lubię.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Ćwieka właśnie za "Kłamcę", który wciągał, porywał i bawił. "Drobinki..." również zapowiadają się na ciekawe. Jak tylko uporam się z "Kłamcą", sprawdzę tę pozycję. Lubię historie, w których rzeczywistość przeplata się z fikcją :-)
OdpowiedzUsuńRzadko sięgam po opowiadania, jednak do twórczości Ćwieka mam pewną słabość. Miałam tę książkę na oku przy okazji premiery, ale jakoś zeszła na dalszy plan. Dzięki za przypomnienie o niej :)
OdpowiedzUsuń