niedziela, 11 lutego 2018

„The Florida Project” reż. Sean Baker – recenzja


Pastele, tęcza, zabawa, lody i upalne lato w parku rozrywki. Czy to nie brzmi jak wakacje idealne? A może pomysł na film? Dodajmy do tego słoneczną Florydę, obsadę złożoną prawie w całości z amatorów oraz reżysera lubiącego eksperymentować. Efektem będzie The Florida Project, najnowsze dzieło Seana Bakera. 
kadr z filmu „The Florida Project”, reż. Sean Baker
Moonee ma sześć lat. Jest małą rozrabiarą, która wraz z kumplami uprzykrza życie mieszkańcom tanich moteli niedaleko Disneylandu. Sama mieszka w jednym z nich wraz z mamą, zbuntowaną Halley. Dziewczyna próbuje poukładać życie swoje i dziecka, podejmując coraz to bardziej ryzykowne kroki, aby opłacić pokój na kolejny tydzień. Moonee nie jest świadoma poświęcenia mamy, spędzając beztroskie dni na zabawie, bieganiu i odkrywaniu zakamarków malowniczej okolicy. A jest co zwiedzać – motele są kolorowe, otoczenie pełne zieleni i aż czekające na przybycie małej rozrabiaki. Zza horyzontu wychyla się Disneyland, nadając miejscu bajkowej scenerii. Tutaj wyobraźnia nie zna granic, są wakacje, czas beztroski. Pod tą fasadą kryje się jednak szara rzeczywistość.
Jestem wprost zachwycona filmem. Pastelowe kolory, bajkowa otoczka dodatkowo spotęgowana przez położony niedaleko miejsca akcji Disneyland, fantastyczne nazwy moteli (Kraina Przyszłości czy Magiczny Zamek) – tutaj szaleje spuszczona ze smyczy wyobraźnia dzieci. To właśnie z punktu widzenia dzieciaków toczy się ten film. Widz ogląda ją jakby z ukrytej kamery, bo odgrywane scenki są niesamowicie naturalne. Z tego powodu produkcja przypomina dokument – również dzięki ujęciom czy ustawieniu kamery.
Ale co za dużo lukru i pasteli, to niezdrowo. Właściwa fabuła jest dla The Florida Project drugorzędna, objawia się właściwie przypadkiem. Gdzieś poza zabawnymi scenkami z Moonee i jej koleżkami uprzykrzającymi życie gościom moteli wyłania się dramat jej mamy, Halley. Wytatuowana, pyskata  i niepokorna dziewczyna przypominająca raczej wulgarną starszą siostrę, niż matkę, chwyta się dorywczych prac, by móc opłacić pokój i umożliwić córeczce wakacje życia. Widz jest świadkiem upadku jej „american dream” – film jest poniekąd symbolicznym obrazem Ameryki. Choć dzieci nie dostrzegają tych dorosłych dramatów, same stają się ich ofiarami.
Podsumowując, The Florida Project jest filmem niezwykle odważnym i niesztampowym. Sean Baker nie uderza widzom w twarz patologią, lecz przykrywa ją pastelową otoczką. Nie ucieka od trudnych tematów, ale podaje je jakoś bardziej znośnie. W efekcie jego film wzrusza, zmusza do refleksji, skłania do przemyśleń i w pewien sposób odrywa od rzeczywistości. Śmiało mogę powiedzieć, że The Florida Project to jeden z najciekawszych filmów ubiegłego roku. I szczerze polecam go każdemu.

2 komentarze: