niedziela, 25 lutego 2018

„The Disaster Artist” reż. James Franco – recenzja

Tommy Wiseau to postać legendarna w kinowym świecie. Nikt nie wie, skąd pochodzi, ile ma lat ani jak zdobył pieniądze. Wiadomo tylko, że jest autorem najgorszego filmu w historii, czyli kultowego The Room. Jakim cudem ta produkcja zyskała miano legendy? Odpowiedź na to pytanie próbuje znaleźć James Franco w filmowej biografii słynnego ekscentryka.
kadr z filmu „The Disaster Artist”, reż. James Franco
Poznajemy historię dwóch facetów, którzy marzą o podbiciu Hollywood. Tommy i Greg spotykają się na zajęciach aktorskich. Nieśmiałemu Gregowi imponuje odważny i ekscentryczny Tommy, który nie waha się uwalniać emocji na scenie i chodzić własnymi ścieżkami. Choć dzieli ich praktycznie wszystko, zaprzyjaźniają się. Wkrótce wyruszają do Los Angeles, żeby spełnić swoje marzenia. Tam jednak czekają ich upokorzenia – Greg ma teoretycznie więcej szczęścia, bo dostaje się do dobrej agencji, lecz nie łapie angażu; Tommy wraz ze swoim wyglądem, akcentem i wiekiem ma zdecydowanie większego pecha. Kopani w tyłki raz po raz przez Hollywood, postanawiają utrzeć mu nosa. Tommy decyduje się napisać własny scenariusz, samodzielnie nakręcić film na jego podstawie oraz obsadzić w głównych rolach siebie i przyjaciela. No bo skoro Mattowi Damonowi i Benowi Affleckowi udało się z Buntownikiem z wyboru, to czemu jemu i Gregowi nie miałoby się udać z The Room?
          The Disaster Artist jest zachwycający. James Franco wykonał kawał dobrej roboty. Nie tylko wyreżyserował film o najgorszej produkcji świata, ale też brawurowo wcielił się w rolę jej twórcy. Odtworzył Tommy’ego Wiseau praktycznie bezbłędnie. Cudownie się patrzy na aktora, który znakomicie ucharakteryzowany naśladuje pozy, zachowanie i sposób mówienia pierwowzoru. Podobnie zresztą jak Wiseau, Franco nie tylko grał, ale też reżyserował i wyprodukował film, obsadzając w nim braci, szwagierkę oraz przyjaciół (pojawiają się też m.in. Zac Efron czy Sharon Stone).
Ale The Disaster Artist to nie tylko James Franco. Jego brat Dave radzi sobie równie świetnie w roli Grega Sestero, przyjaciela Tommy’ego. Mężczyzn łączy przyjaźń, ale nacechowana dość toksycznie, co widać w pracy nad wspólnym dziełem. Jest tu jakaś wspólna fascynacja, ale również niezachwiana wiara w marzenia i spełnienie amerykańskiego snu.
Film nie ośmiesza The Room, lecz stara się pokazać proces jego powstawania. Produkcja jest nieźle udana pod tym względem – większość scen z kultowego gniotu odtworzono jeden do jeden, co później widać w porównaniu. Franco doskonale pokazuje też warunki panujące na planie filmowym, m.in. ciężką atmosferę i niesamowicie trudny charakter Tommy’ego. Jest to niezła huśtawka emocji dla widzów, ponieważ raz po raz śmiejemy się do rozpuku, by potem zdać sobie sprawę, że bohaterom wcale do śmiechu nie było. Co ciekawe, za podstawę scenariusza posłużyła książka Grega Sestero opowiadająca o pracy nad The Room, która według samego Wiseau zaledwie w 40% pokrywa się z prawdą.
Podsumowując, The Disaster Artist to kapitalny, braterski komediodramat o sile przyjaźni, spełnianiu marzeń i pokonywaniu granic. Przyjemna rozrywka, świetne aktorstwo, wyraziste postacie – czego chcieć więcej? Może więcej seansów The Room w polskich kinach, bo zdecydowanie warto go obejrzeć przed seansem filmu Franco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz