W styczniu zeszłego roku
zaplanowałam, co chcę osiągnąć w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Dużo by
wymieniać każdy z punktów, jakie sobie narzuciłam, ale w skrócie to chciałam podbić świat. Potraktowałam ten rok jak
wyzwanie, któremu miałam sprostać. Motywacją miał być sukces. Żeby udowodnić
coś samej sobie i tym, którzy we mnie nie wierzyli.
Ci,
którzy czytają mnie w miarę regularnie, z pewnością wiedzą, że lubię robić
mnóstwo rzeczy naraz, o czym już tutaj pisałam. Przez długi czas w moim życiu
było kompletnie inaczej – miałam mało zajęć i wiele wolnego czasu, a jego
marnowanie na głupoty przychodziło mi wyjątkowo łatwo. Po przeprowadzce do Wrocławia
wszystko zmieniło się o 180 stopni.
Wpadłam
w błędne koło, bo wzięłam na siebie za dużo i w za szybkim tempie. Skutki łatwo
można sobie wyobrazić – zdarzało mi się zawalić przynajmniej jedno z
przedsięwzięć, za które się zabierałam, czy też zapomnieć o śnie. O zdrowiu
zresztą też. Zmieniałam się powoli w cień samej siebie, zabieganej i
zapracowanej. Próbowałam się motywować wizją sukcesu, który przyjdzie, kiedy
wszystko mi się uda. Kiedy udowodnię samej sobie oraz wszystkim niedowiarkom,
że potrafię i mogę. Dopiero wtedy miałam mieć czas na zasłużony odpoczynek.
Zauważyłam,
że moim zasadniczym problemem jest… zbyt dużo zainteresowań. Są to: literatura,
kino, muzyka, popkultura, Japonia, copywriting, podróże, blogowanie. Wiele
ścieżek, wiele sposobów i dróg kariery czy rozwoju. Czy to naprawdę może być
problem? Otóż tak. To naprawdę może zgubić. Bo nie potrafię zdecydować, na czym
chciałabym się skupić w stu procentach ani kim chciałabym zostać, gdy dorosnę.
Bo właściwie to nadal tego nie wiem. Owszem, chciałam podbić świat i osiągnąć
sukces. Dalej w sumie chcę. Tylko… nie tak szybko.
Jeśli
zajmujesz się wieloma rzeczami w jednym momencie, próbujesz być wielozadaniowy
i każdej rzeczy poświęcać tyle samo czasu, to gówno zdziałasz. Lepiej umieć
robić jedną rzecz, na której się skupisz, a przynajmniej będziesz mieć pewność,
że wykonałeś ją dobrze.
Dotarło
do mnie ostatnio, że mam dopiero (nie „już”) 24 lata, a ja jestem już zmęczona.
Prawie dwa lata ciągłego zapieprzu ostro dały mi w kość. Ciągle się ścigam – z
konkurencją, rynkiem czy sama ze sobą i swoim tempem, które uważałam za słabość.
Wszystko z zewsząd krzyczy: MOŻESZ WSZYSTKO, DASZ RADĘ, ZAPLANUJ SWOJĄ
PRZYSZŁOŚĆ, NIE MARNUJ CZASU, BĄDŹ PRODUKTYWNY! A ja mam już dość. Po prostu.
Chcę odpocząć.
Brzmi
jak wypalenie zawodowe? Może trochę, ale tak się właśnie czuję. Nie chcę
porzucać swoich marzeń, celów ani planów, nie chcę zapominać o swoich pasjach i
zainteresowaniach. Ale chcę trochę zwolnić, mieć czas na odpoczynek, lenistwo i
relaks. Każdy ma swoje tempo rozwoju i działania, a ja nie muszę się
dostosowywać do nikogo, zwłaszcza do panującego wyścigu szczurów. Nie jestem
szczurem, tylko sobą.
Niektórzy
osiągają sukces w wieku dziesięciu lat. Inni znajdują swoje powołanie po 30.
roku życia i latach pracy w miejscu, którego nienawidzili. Ktoś odważy się i
założy firmę po swoich 50. urodzinach lub przed emeryturą.
Dlatego
trochę zmieniam priorytety. Planuję, ale z głową. Biorę dużo obowiązków, trochę
projektów, ale bez szaleństw. Rozważnie.
Nie
musisz podbijać świata. Nie musisz być jednym ze szczurów. Nie musisz gonić i
pędzić za sukcesem. Rób to w swoim tempie i nie wariuj.
Nie
musisz – możesz. Tak jak chcesz.
Wpis
powstał we współpracy z portalem KobiecePorady.pl.
Bardzo mądre słowa. I odnajduję w tym siebie - mam tak dużo zainteresować, tak dużo chcę, że przez to nie skupiam się i nie mam wytrwałości, a przez to zamiast więcej, osiągam mniej. Dziękuję za artykuł - idealnie trafiłaś w moją potrzebę przemyśleń ;)
OdpowiedzUsuńnie jestes sama tez tak mam ciagle z tym walczee
UsuńDziękuję za te słowa, dziewczyny. Najważniejsze to nie dać się zwariować w gonitwie za sukcesem, ustalić priorytety i iść w swoim tempie. :)
UsuńJa na szczęście nigdy nie musiałam podbijac świata, ale osiągnęłam wiele sukcesów zyciowych, zawodowych. Najwazniejsze, że zawsze żyłam jak chciałam.
OdpowiedzUsuńI o to chodzi! Żeby żyć po swojemu. :)
UsuńMyślę, że to znak naszych czasów - wymaga się od nas multizadaniowości, więc pracujemy coraz więcej i więcej. A przecież każdy musi zwolnić i odpocząć - nie jesteśmy robotami.
OdpowiedzUsuńCały ten pęd za karierą mnie przeraża... Kult wielozadaniowości, ciągły pośpiech, stres... Na dłuższą metę tak się nie da.
UsuńCzytam ten post drugi raz i naprawdę był potrzebny i za tym drugim, trzymam kciuki za dobry balans 🙏
OdpowiedzUsuń