poniedziałek, 3 grudnia 2018

27. Wrocławskie Targi Dobrych Książek – relacja



Za nami już 27. wrocławskie święto literatury. Nie zabrakło licznych spotkań autorskich, ciekawych prelekcji, atrakcji dla dzieciaków czy warsztatów. Obok trwała też druga edycja rękodzielnicznych Targów Wszystkiego Dobrego.

Wrocławskie Targi Dobrych Książek to impreza, która od dwóch lat jest dla mnie sporym wydarzeniem. To moje pierwsze książkowe targi, w których uczestniczyłam, więc to także ogromny sentyment. Chyba nigdy nie zapomnę tych emocji i euforii, jakie towarzyszyły mi podczas przemykania między stoiskami czy ekscytacji z możliwości poznania ludzi, których książki czytam i których mogłam wówczas spotkać.

W zasadzie właśnie tym są dla mnie targi książek – namacalną literaturą. Nie tylko można kupić masę ciekawych książek czy porozmawiać z wydawcami, ale też poznać pisarzy. Ośmielę się nawet stwierdzić, że na targach można wręcz dotknąć literatury (jeśli wiecie, o co mi chodzi).

Tegoroczna, 27. już edycja targów zleciała mi bardzo szybko i chyba pierwszy raz zdarzyło mi się uczestniczyć we wszystkich dniach bez przerwy na pracę czy inne takie bzdury (tak, specjalnie wzięłam wolne, przyznaję się). Udało mi się uczestniczyć w wielu ciekawych prelekcjach i spotkaniach, nie zdobyłam natomiast żadnego autografu – wyrastam już z czekania w kolejkach do pisarzy po podpisy.

Zapraszam zatem na krótkie podsumowanie targów książki!

PRELEKCJE
Zaliczyłam praktycznie wszystkie prelekcje, które chciałam. Z czwartkowych wybrałam całe dwie: wystąpienie Piotra W. Cholewy zatytułowane „Obcy – motywy literackie i filmowe” oraz „Obraz epidemii w tekstach literackich” dr Edyty I. Rudolf. Obydwoje prelegentów już znałam z poprzednich edycji, więc wiedziałam, że mogę się spodziewać solidnej dawki wiedzy i humoru. Nie zawiodłam się.

W piątek byłam tylko na wykładzie Michała Cetnarowskiego poświęconego wyzwaniom dla pisarzy science-fiction – jakie tematy mogą poruszać, o czym pisać, żeby zaciekawić czytelnika? Mocno inspirujące – jak kiedyś zachce mi się pisać sci-fi, zaglądnę do notatek z prelekcji.

Sobota upłynęła mi pod znakiem spotkań, o których niżej.

Niedziela wypadła bardzo skromnie – udało mi się uczestniczyć w arcyciekawej prelekcji poświęconej nazwom żeńskim w języku polskim, którą wygłosiła dr Agnieszka Małocha-Krupa, promująca swoją książkę Feminatywum w uwikłaniach językowo-kulturowych. Jako absolwentce polonistyki temat był mi dość bliski, więc wyszłam bardzo usatysfakcjonowana i z uzupełnieniem wiedzy, którą wyniosłam ze studiów.

SPOTKANIA
Oj, ze spotkaniami to poszalałam. Początkowo miałam wybrać tylko tych autorów, którzy będą mówić o książkach, które znam, ale zmieniłam nastawienie i zdecydowałam, że warto poznać nowych pisarzy – być może zaciekawią mnie książki, które tak czy siak chciałam przeczytać i upewnię się, czy warto po nie sięgnąć.

W czwartek nie chodziłam na spotkania, a jedynie na prelekcje, o których wyżej.

Piątek był dla mnie spotkaniem z Jakubem Małeckim, który zajmuje wysokie miejsce na liście moich ulubionych pisarzy. Uwielbiam jego książki, co już wielokrotnie podkreślałam, a lektury Nikt nie idzie już nie mogę się doczekać. Spotkanie z tym autorem uważam za przyjemnie spędzony i inspirujący czas.

W sobotę narzuciłam ostre tempo spotkań. Zaczęłam od rozmowy z Jakubem Ćwiekiem – po raz kolejny byłam pełna podziwu dla jego wiedzy na temat filmów, literatury i popkultury, aż się poczułam głupia. Potem zostałam na spotkaniu z Anetą Jadowską, którą znam jedynie z Dziewczyny z Dzielnicy Cudów, a przecież jest autorką wielu poczytnych książek fantasy. Uśmiałam się i zachwyciłam Anetą, która jest niezwykle ciekawą osobą (dynie, jemioły i miodożery always!). Kolejnym spotkaniem, w którym uczestniczyłam, była rozmowa z Zofią Karaszewską i Sylwią Stano (gościem była też poetka Agnieszka Wolny-Hamkało), autorkami książki Pod podszewką. Rozmowy o wizerunku pisarzy. Spotkanie i rozmowa o projekcie zaciekawiły mnie na tyle, że na pewno sięgnę po tę lekturę. Następny w kolejce spotkań był znów Jakub Ćwiek, tym razem w towarzystwie Adama Bigaja, z którym wspólnie napisali Bezpańskiego. Balladę o byłym gliniarzu. Było nieźle, choć liczyłam na więcej ciekawostek, a książkę przeczytam na pewno. Co dalej? Autorki sekcji literackiej Śląskiego Klubu Fantastyki Logrus i rozmowa na temat pisania oraz wydawania książek. Dziewczyny piszą i publikują, więc znają się na rzeczy. Padło wiele ciekawych rad, z których z pewnością skorzystam. Na koniec dnia udałam się na spotkanie z Joanną Kuciel-Frydryszak, autorką książki Służące do wszystkiego. Było mnóstwo emocji. Nie odpuszczę, muszę przeczytać ten reportaż.

W niedzielę byłam tylko na jednej prelekcji, o której wyżej.

PODSUMOWANIE
Było niezwykle. Bardzo inspirująco, ciekawie i zaskakująco. Wiele wyniosłam z tych prelekcji i spotkań, jestem bardzo zadowolona, także z samej siebie – udało mi się nie wpaść w szał zakupów i kupiłam tylko trzy książki, po które przyszłam (bo po co więcej, skoro nie przeczytałam jeszcze tych kupionych dwa lata temu? Bez sensu wydawać pieniądze na coś, co przez lata będzie leżało na półce). Czuję dumę i satysfakcję.

No to czytam, co kupiłam, i odliczam czas do kolejnych targów.

Do następnego!

4 komentarze:

  1. Muszę kiedyś wybrać się na te targi. Koniecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam być, ale niestety, w pracy była awaria i musiałam do niej iść też w weekend :c a szkoda,bo Wrocław mam najbliżej :C następnym razem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że się nie udało. :( następnym razem. :*

      Usuń