Za nami już 27. wrocławskie święto
literatury. Nie zabrakło licznych spotkań autorskich, ciekawych prelekcji,
atrakcji dla dzieciaków czy warsztatów. Obok trwała też druga edycja
rękodzielnicznych Targów Wszystkiego Dobrego.
Wrocławskie
Targi Dobrych Książek to impreza, która od dwóch lat jest dla mnie sporym
wydarzeniem. To moje pierwsze książkowe targi, w których uczestniczyłam, więc
to także ogromny sentyment. Chyba nigdy nie zapomnę tych emocji i euforii,
jakie towarzyszyły mi podczas przemykania między stoiskami czy ekscytacji z
możliwości poznania ludzi, których książki czytam i których mogłam wówczas
spotkać.
W zasadzie właśnie tym są dla mnie targi książek – namacalną literaturą. Nie tylko można kupić masę ciekawych książek czy porozmawiać z wydawcami, ale też poznać pisarzy. Ośmielę się nawet stwierdzić, że na targach można wręcz dotknąć literatury (jeśli wiecie, o co mi chodzi).
Tegoroczna, 27. już edycja targów zleciała mi bardzo szybko i chyba pierwszy raz zdarzyło mi się uczestniczyć we wszystkich dniach bez przerwy na pracę czy inne takie bzdury (tak, specjalnie wzięłam wolne, przyznaję się). Udało mi się uczestniczyć w wielu ciekawych prelekcjach i spotkaniach, nie zdobyłam natomiast żadnego autografu – wyrastam już z czekania w kolejkach do pisarzy po podpisy.
Zapraszam zatem na krótkie podsumowanie targów książki!
PRELEKCJE
Zaliczyłam
praktycznie wszystkie prelekcje, które chciałam. Z czwartkowych wybrałam całe
dwie: wystąpienie Piotra W. Cholewy zatytułowane „Obcy – motywy literackie i
filmowe” oraz „Obraz epidemii w tekstach literackich” dr Edyty I. Rudolf. Obydwoje
prelegentów już znałam z poprzednich edycji, więc wiedziałam, że mogę się
spodziewać solidnej dawki wiedzy i humoru. Nie zawiodłam się.
W piątek byłam tylko na wykładzie Michała Cetnarowskiego poświęconego wyzwaniom dla pisarzy science-fiction – jakie tematy mogą poruszać, o czym pisać, żeby zaciekawić czytelnika? Mocno inspirujące – jak kiedyś zachce mi się pisać sci-fi, zaglądnę do notatek z prelekcji.
Sobota upłynęła mi pod znakiem spotkań, o których niżej.
Niedziela wypadła bardzo skromnie – udało mi się uczestniczyć w arcyciekawej prelekcji poświęconej nazwom żeńskim w języku polskim, którą wygłosiła dr Agnieszka Małocha-Krupa, promująca swoją książkę Feminatywum w uwikłaniach językowo-kulturowych. Jako absolwentce polonistyki temat był mi dość bliski, więc wyszłam bardzo usatysfakcjonowana i z uzupełnieniem wiedzy, którą wyniosłam ze studiów.
SPOTKANIA
Oj,
ze spotkaniami to poszalałam. Początkowo miałam wybrać tylko tych autorów,
którzy będą mówić o książkach, które znam, ale zmieniłam nastawienie i
zdecydowałam, że warto poznać nowych pisarzy – być może zaciekawią mnie
książki, które tak czy siak chciałam przeczytać i upewnię się, czy warto po nie
sięgnąć.
W
czwartek nie chodziłam na spotkania, a jedynie na prelekcje, o których wyżej.
Piątek
był dla mnie spotkaniem z Jakubem Małeckim, który zajmuje wysokie miejsce na
liście moich ulubionych pisarzy. Uwielbiam jego książki, co już wielokrotnie
podkreślałam, a lektury Nikt nie idzie już nie mogę się doczekać. Spotkanie z
tym autorem uważam za przyjemnie spędzony i inspirujący czas.
W
sobotę narzuciłam ostre tempo spotkań. Zaczęłam od rozmowy z Jakubem Ćwiekiem –
po raz kolejny byłam pełna podziwu dla jego wiedzy na temat filmów, literatury
i popkultury, aż się poczułam głupia. Potem zostałam na spotkaniu z Anetą
Jadowską, którą znam jedynie z Dziewczyny z Dzielnicy Cudów, a przecież jest autorką wielu poczytnych
książek fantasy. Uśmiałam się i zachwyciłam Anetą, która jest niezwykle ciekawą
osobą (dynie, jemioły i miodożery always!). Kolejnym spotkaniem, w którym
uczestniczyłam, była rozmowa z Zofią Karaszewską i Sylwią Stano (gościem była
też poetka Agnieszka Wolny-Hamkało), autorkami książki Pod podszewką. Rozmowy o wizerunku pisarzy. Spotkanie i rozmowa o
projekcie zaciekawiły mnie na tyle, że na pewno sięgnę po tę lekturę. Następny
w kolejce spotkań był znów Jakub Ćwiek, tym razem w towarzystwie Adama Bigaja,
z którym wspólnie napisali Bezpańskiego. Balladę o byłym gliniarzu. Było nieźle,
choć liczyłam na więcej ciekawostek, a książkę przeczytam na pewno. Co dalej? Autorki
sekcji literackiej Śląskiego Klubu Fantastyki Logrus i rozmowa na temat pisania
oraz wydawania książek. Dziewczyny piszą i publikują, więc znają się na rzeczy.
Padło wiele ciekawych rad, z których z pewnością skorzystam. Na koniec dnia
udałam się na spotkanie z Joanną Kuciel-Frydryszak, autorką książki Służące do wszystkiego. Było mnóstwo
emocji. Nie odpuszczę, muszę przeczytać ten reportaż.
W
niedzielę byłam tylko na jednej prelekcji, o której wyżej.
PODSUMOWANIE
Było
niezwykle. Bardzo inspirująco, ciekawie i zaskakująco. Wiele wyniosłam z tych
prelekcji i spotkań, jestem bardzo zadowolona, także z samej siebie – udało mi
się nie wpaść w szał zakupów i kupiłam tylko trzy książki, po które przyszłam
(bo po co więcej, skoro nie przeczytałam jeszcze tych kupionych dwa lata temu? Bez
sensu wydawać pieniądze na coś, co przez lata będzie leżało na półce). Czuję dumę
i satysfakcję.
No
to czytam, co kupiłam, i odliczam czas do kolejnych targów.
Do
następnego!
Muszę kiedyś wybrać się na te targi. Koniecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo polecam i zapraszam do Wrocławia! :)
UsuńMiałam być, ale niestety, w pracy była awaria i musiałam do niej iść też w weekend :c a szkoda,bo Wrocław mam najbliżej :C następnym razem :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się nie udało. :( następnym razem. :*
Usuń