Czasy
wiktoriańskiej Anglii i w ogóle XIX wiek są wdzięcznym tematem dla twórców
fantasy. Do epoki wynalazków, pary i postępu można wpleść dosłownie wszystko. Najatrakcyjniej
wyglądają tutaj wątki steampunkowe i magiczne. Te drugie motywy można odnaleźć
w debiucie powieściowym Anny Lange, czyli książce Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu.
Londyn, 1873 rok. W
mieście panują eleganccy dżentelmeni i damy w gorsetach, ale pojawiają się też
mniej oczekiwane stwory – ghule, duchy i opętani. Z tego powodu powstaje
specjalny Podwydział Londyńskiej Policji Metropolitarnej, zajmujący się
nadnaturalnymi zjawiskami. Kieruje nim nadinspektor John Dobson, młody
eksporucznik i utalentowany mag. Dobson niestety ma problemy na gruncie
prywatnym – nie dość, że w Londynie brak wykwalifikowanych egzorcystów, którzy
mogliby się przydać w jego jednostce, to ciągle brakuje mu pieniędzy, a w
dodatku wprowadza się do niego młodsza siostra. Alicja Dobson uczęszcza na
zajęcia z pielęgniarstwa i magii leczenia, ale nie ukrywa rozczarowania nimi.
Wkrótce na drodze rodzeństwa staje dawny przyjaciel Johna, pochodzący z
arystokratycznej rodziny Clovis LaFay. Cała trójka rozpoczyna przygodę pełną
niebezpieczeństw, mrocznych sekretów rodzinnych i czarów.
Przyznam szczerze,
że mam słabość do książek umiejscowionych fabularnie w wiktoriańskiej Anglii.
Głównie dlatego sięgnęłam po propozycję Anny Lange, choć skusiła mnie też
bardzo klimatyczna okładka książki, genialnie oddająca jej nastrój i atmosferę.
Mile zaskoczył mnie fakt, iż autorka jest Polką, posiada tytuły naukowe i
pracuje na jednej z warszawskich uczelni, zajmując się chemią, a „Anna Lange”
jest jedynie pseudonimem. Ciekawe i nadające smaczku lekturze odkrycie. Powieść
o magach w alternatywnej epoce wiktoriańskiej jest jej debiutem literackim.
Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu jest książką bardzo udaną jak
na debiut. W piórze autorki widać doświadczenie, swobodę języka, humor i sporo
wiedzy. W opisach użycia czy działania magii aż czuć naukową mądrość Lange. Jest
też oryginalnie – magowie są różni i potrafią wiele rzeczy w zależności od
swojej specjalizacji. Szeroko opisane są zwłaszcza aspekty nekromanckie, choć
nie zabrakło także ciekawych faktów o pozostałych mocach. Zabrakło mi natomiast
kilku istotnych wyjaśnień czy rozbudowania magicznych aspektów świata
przedstawionego, bo czegoś mi tu zabrakło – mimo iż alternatywny, magiczny i mroczny
Londyn z miejsca skradł moje serducho. Autorka sprytnie wybrnęła ze
sztampowości, na jakie narażone jest mieszanie fantastyki, powieści
detektywistycznej, kryminału i romansów, potrafi zaskoczyć czytelnika, odświeżyć
nieco zatęchłe (zdawałoby się) wątki literackie i dodać coś od siebie. W
książce znajdziemy wiele zaskakujących zwrotów akcji, mnóstwo pomysłów i
powiązań pomiędzy dobrze nakreślonymi bohaterami (choć chwilami można się
pogubić w nazwiskach i rolach). Wspaniale oddany jest także klimat
dziewiętnastowiecznego Londynu i jego problemów, czy to ekonomicznych, czy
społecznych.
Podsumowując,
debiut powieściowy Anny Lange wypada bardzo dobrze. Nie brak oryginalności,
pomysłów i klimatu. Jest mrocznie, świeżo, niesztampowo i intrygująco, trup
ściele się gęsto, magia aż skwierczy, a i przy okazji miłość wisi w powietrzu. Mam
nadzieję, że doczekam się kontynuacji, bo coś mi mówi, że warto.
Jestem ciekawa tego klimatu. Intryguje mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńKlimat jest meeega ciekawy w tej książce - to był jeden z powodów, dla których kupiłam ją totalnie spontanicznie, ale jak widać - warto. :)
UsuńCzytałam tę książkę już chyba trochę ponad rok temu. Zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie i też mam nadzieję, że powstanie kolejny tom.
OdpowiedzUsuńMoże polecisz coś w podobnych klimatach? :)
Też mam taką nadzieję. :)
UsuńHm, jeśli chodzi o klimat epoki wiktoriańskiej to na pewno polecam "Mroczny sekret" Libby Bray i "Dziewczynę w stalowym gorsecie" Kady Cross. Obie zrecenzowałam tu na blogu. :)